"Ślady substancji wybuchowych – oktogenu i heksogenu – wykryto na szczątkach samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem" - pisze w swoim najnowszym numerze tygodnik "Do Rzeczy". Według dziennikarza tej gazety, urządzenia użyte przez biegłych w Smoleńsku jesienią ubiegłego roku pokazały na wyświetlaczach nie tylko trotyl i związki nitrowe.

REKLAMA
Zobacz również:

Tygodnik "Do Rzeczy" dotarł do dokumentacji tych badań, tzw. zrzutów z urządzeń. Wynika z nich, że testy przesiewowe, jakie prowadzili biegli, wykazały też obecność bardzo silnych substancji wybuchowych - oktogenu i heksogenu oraz tzw. materiału inicjującego paramononitrotoulenu (p-MNT).

"Próbki zostały pobrane na przełomie września i października 2012 r. Jednak polscy biegli nie przywieźli ich ze sobą od razu. Przez blisko dwa miesiące były one w wyłącznej dyspozycji Rosjan" - czytamy w gazecie.

Tygodnik twierdzi, że Rosjanie posiadali informacje o tym, co pokazały urządzenia. Na miejscu badań pojawiła się bowiem rosyjska funkcjonariuszka, która przyglądała się pracy biegłych. Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu tygodnika.

Do Rzeczy