Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Kasprzyk odniósł się do oświadczenia wydanego przez 13 zawodniczek reprezentacji Polski. Siatkarki przedstawiły swoją listę zarzutów wobec trenera Jacka Nawrockiego. Prezes Kasprzyk zapewnia, że nie chciał i nie upublicznił całej sprawy: „Trzeba postawić pytanie, komu zależało nam tym, żeby to wszystko ujrzało światło dzienne. Ja stałem na stanowisku, żeby rozwiązać problem wewnątrz reprezentacji” – zapewnia prezes PZPS.
Informacje o problemach zostały mi przedstawione po ostatnim meczu Mistrzostw Europy. W Turcji w nocy przed wylotem do kraju. Miało miejsce spotkanie z Asią Wołosz, ale ustaliliśmy, że lepiej spotkać się na spokojnie w Warszawie. I do takiego spotkania doszło. Z Asią i Malwiną Smarzek-Godek. Przedyskutowaliśmy pewne sprawy. Byłem w szoku, bo wyniki, które zrobiła drużyna były najlepsze od dekady. Poza tym jeszcze na pierwszym dniu zgrupowania w Szczyrku przed sezonem prosiłem dziewczyny o telefon i informację, gdyby pojawiły się problemy. Żadnego telefonu nie było. Nie było żadnej chęci rozmowy. Nagle w Turcji to wszystko wybuchło - mówił dziś prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Kasprzyk.
Kasprzyk potwierdza, że ze strony zawodniczek padło już we wrześniu nazwisko trenera, który ich zdaniem powinien zastąpić na stanowisku Jacka Nawrockiego: Drużyna od pięciu lat idzie do przodu, a wiemy jak Jacek potrafi pracować. To on zebrał kilka lat temu w Spale zawodników, którzy później zdobyli Mistrzostwo Świata juniorów. Zaszczepił im pewne wartości. Teraz zaskakują mnie zarzuty wobec Jacka, że nie ma kontaktu z zawodniczkami.
Prezes PZPS-u odniósł się także do części zarzutów, które w swoim oświadczeniu wystosowały siatkarki wobec trenera Jacka Nawrockiego:
Często spotykaliśmy na meczach ligowych w fazie zasadniczej, czy play-off. Uważam taki zarzut za mocno chybiony. Co do kwestii ryzykowania zdrowiem zawodniczek, trzeba by porozmawiać ze sztabem medycznym kadry, ale nie wierzę, żeby zawodniczki były źle traktowane. Zawodniczki w razie potrzeby na bieżąco przechodziły badania. Niektóre rezonanse później nic nie wykazywały. Nie byłem też świadkiem żadnej sytuacji, w której trener Nawrocki zachowywał się niekulturalnie wobec siatkarek. Nie widziałem na treningach Jacka krzyczącego. Oczywiście to się na pewno zdarza - podobnie jak przekleństwa. Ale to się w sporcie po prostu zdarza. Nie byłem też świadkiem tego, by Jacek Nawrocki oczerniał kogoś z członków sztabu. Nie mogę odpowiedzieć, że tak było lub nie. Trener uważa, że większość tych rzeczy jest wymyślona - mówi Kasprzyk.
Kasprzyk jest zaskoczony całą sprawą. Przede wszystkim upublicznieniem sporu, bo jak mówi, informacja nie trafiła do mediów z PZPS-u. Prezes związki podkreśla też, że podczas trwania sezonu reprezentacyjnego nie dotarły do niego żadne informacje o problemach wewnątrz drużyny.
Nie było żadnej uwagi, że trener źle prowadzi treningi. Trzeba porozmawiać i wyjaśnić sobie wątpliwości. Kluczowe jest pytanie, komu zależało na tym, by ta sprawa ujrzała światło dzienne. Jest oczywiście teoria dziejów dotycząca menedżerów. A pojawiło się nazwisko jest następcy - włoskiego szkoleniowca, to można sobie dopowiedzieć resztę - mówi Kasprzyk.
Pytanie, co dalej z podzieloną drużyną. Czy uda się zażegnać podziały? Już za dwa miesiące w Holandii kadra zagra w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich. Polki zagrają w nim dzięki świetnemu występowali na Mistrzostwach Europy. Zdaniem prezesa Kasprzyka sytuację można jeszcze opanować: Nie ma sytuacji pomiędzy trenerem a drużyną, której nie da się uratować. Myślę, że rozmowy zostaną podjęte. Kadra ma dużą szansę wyjazdu na Igrzyska. Pytanie czy zawodniczkom na tym zależy. My dajemy im wszystko, czego potrzebują.
Prezes Kasprzyk pytany był także o to, jak zareaguje gdyby okazało się, że trener Nawrocki zdecyduje się na podanie do dymisji, lub gdy część siatkarek zrezygnuje z gry w reprezentacji: Jeżeli ktoś chce zrezygnować to namawiałbym go, żeby został, ale to jego decyzja. Podobnie z zawodniczkami. Nikogo nie zmusimy do gry w reprezentacji. Z niewolnika nie ma pracownika. Ale wydaje mi się, że gdyby trener odszedł, to stracilibyśmy dobrego szkoleniowca - kończy.