Zamieszanie wokół kadry siatkarek trwa. Po tym, jak do mediów wyciekły informacje, że polskie zawodniczki nie są zadowolone ze współpracy z trenerem, głos zabrał sam zainteresowany – Jacek Nawrocki. W wydanym oświadczeniu pisze, że „jest mu przykro, że tuż przed najważniejszym zadaniem, jakim jest dla nas turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich, ukazują się materiały, które mają bardzo negatywny wpływ na atmosferę w reprezentacji Polski”.
Wczoraj PZPS podjął decyzję o przedłużeniu kontraktu z Nawrockim, choć część zawodniczek domagała się jego zwolnienia. W odpowiedzi zawodniczki wydały oświadczenie, w którym uzasadniły swoje zastrzeżenia do współpracy z trenerem. Pisały m. in. o trudności w komunikacji, o braku kontaktu w trakcie sezonu, bagatelizowaniu stanu zdrowia zawodniczek, braku szczerości, czy błędach w prowadzeniu meczu.
Napisały też, że Jacek Nawrocki akceptował nieprofesjonalne zachowanie jednego z członków sztabu wobec jednej z zawodniczek.
Do sprawy odniósł się sam zainteresowany, który wydał oświadczenie na stronie Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
"Odnosząc się do meritum sprawy. Przed sezonem w rozmowie z każdą siatkarką jasno komunikowałem, że czeka nas bardzo trudny pod względem fizycznym i mentalnym pięciomiesięczny okres, gdzie ciężko będzie o rotacje w składzie, gdyż najważniejsza jest walka o utrzymanie w Siatkarskiej Lidze Narodów, kwalifikację olimpijską i w mistrzostwach Europy. Nie należę do ludzi dbających o popularność, pragnących się ogrzać w blasku naszej dyscypliny. Dla mnie adresatkami pochwał, gratulacji zawsze są autorki sukcesów - siatkarki" - napisał trener.
Stwierdził też, że jest mu przykro, że w tak ważnym momencie sezonu wokół reprezentacji pogorszyła się atmosfera. "Nasza drużyna przez cały ten czas cieszyła się wsparciem dziennikarzy i kibiców, którzy byli z nami w najtrudniejszych momentach. Wielokrotnie otwarcie rozmawialiśmy z mediami o naszych ambicjach, przygotowaniach do kluczowych spotkań i wyzwaniach, które przed nami stały. Tym bardziej jest mi przykro, że tuż przed najważniejszym zadaniem, jakim jest dla nas turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich, ukazują się materiały mediowe, które mają bardzo negatywny wpływ na atmosferę w reprezentacji Polski. Tak jakby presja, chęć zwycięstwa, konieczność łączenia gry w klubie z grą w kadrze, czy wymagające przeciwniczki nie wystarczyły" - czytamy.
Zwraca też uwagę, że niezręczne jest wskazywanie dwóch młodych zawodniczek, jako strony konfliktu. "Bezcelowe jest wskazywanie dwóch młodych zawodniczek jako jednego z powodu napięć. Stawianie ich w tak niezręcznej sytuacji nie pomaga ani im, ani drużynie. We wszystkich zawodach, w tym sezonie zagrało 21 zawodniczek i każda z nich przyczyniła się do bardzo dobrych wyników, każda dała z siebie tyle, ile mogła. Wspólne oskarżanie się nikomu nie służy. Jestem przekonany, że dziewczyny nie dadzą się dalej prowokować" - pisze.
Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Jacek Kasprzyk powiedział w rozmowie z naszym dziennikarzem, że początkowo chciał rozwiązać nieporozumienia wewnątrz zespołu.
My obiecaliśmy, że my chcemy to zostawić w naszej szatni, razem z dziewczynami, żeby sprawa nie wyszła poza szatnię. Nie wiem, w czyim to było celu, żeby to wyszło na światło dzienne - stwierdził działacz.
Reprezentacja Polski wciąż ma szansę na występ w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polki wezmą udział w jednym z turniejów kwalifikacyjnych. Nasza kadra w styczniu zagra o awans w holenderskim Apeldoorn. "Biało-czerwone" w fazie grupowej rywalizację rozpoczną od meczu z Bułgarią (7.01). Kolejnymi przeciwnikami będą Holenderki (9.01) i Azerki (10.01). W drugiej grupie wystąpią Niemcy, Chorwacja, Turcja i Belgia. Po dwie najlepsze drużyny z grup awansują do półfinałów, a prawo startu na igrzyskach uzyska tylko najlepszy zespół.
Żeńska reprezentacja Polski w siatkówce ma za sobą udany sezon. "Biało-czerwone" rozpoczęły grę na międzynarodowej arenie w 2019 roku od wygrania prestiżowego turnieju towarzyskiej Montreaux Masters - to pierwszy taki sukces w historii.
Polki mogą być również zadowolone z wyników osiągniętych w tegorocznej Lidze Narodów. Choć niewiele osób się spodziewało, Malwina Smarzek-Godek i jej koleżanki awansowały do finałowej fazy tego turnieju.
Zwieńczeniem sezonu były mistrzostwa Europy. "Biało-czerwone" doskonale prezentowały się w spotkaniach rozgrywanych w Łodzi. Wywalczyły awans do półfinału, który był rozgrywany w Turcji. Niestety, ostatecznie zawodniczki Jacka Nawrockiego zakończyły turniej na 4. miejscu.
Nasza reprezentacja miała już jedną szansę na zdobycie kwalifikacji olimpijskiej. Turniej we Wrocławiu rozpoczęły od wygranej z Portoryko (3:0). Następnie, po ciężkim boju wygrały z reprezentacją Tajlandii (2:3). Niestety, w ostatnim meczu przegrały z Serbią (3:1).
Tegoroczny sezon reprezentacyjny jest dla mnie wyjątkowy i to pod wieloma względami. Mija pięć lat mojej pracy dla Reprezentacji Polski. Pięć lat, które w tym sezonie nareszcie dały bardzo dobre wyniki sportowe, o których przez wiele lat mogliśmy tylko marzyć. Dodatkowo hale pełne kibiców przestały być już tylko domeną meczów męskich. Nasze siatkarki pokazały, że są godnymi partnerkami Mistrzów Świata.
Dla mnie to powód do dumy i w tym miejscu chciałbym podkreślić wielki szacunek jaki mam dla całej żeńskiej kadry. Dla ich ciężkiej pracy, zaangażowania i wyrzeczeń. Mam też pełną świadomość, że w drużynie jaką tworzą zawodniczki i sztab Polskiej Reprezentacji - pracującej pod stałą presją, w stresie i baczną obserwacją mediów - mogą, i faktycznie pojawiają się różnego typu napięcia i konflikty. Uznaję, to za rzecz całkowicie naturalną i wręcz niezbędną dla rozwoju i budowania jeszcze silniejszego zespołu. Ubolewam jedynie, że wewnętrzne sprawy Polskiej Reprezentacji stają się przedmiotem publicznej dyskusji i tworzą zniekształcony obraz rzeczywistości.
Odnosząc się do meritum sprawy. Przed sezonem w rozmowie z każdą siatkarką jasno komunikowałem, że czeka nas bardzo trudny pod względem fizycznym i mentalnym pięciomiesięczny okres, gdzie ciężko będzie o rotacje w składzie, gdyż najważniejsza jest walka o utrzymanie w Siatkarskiej Lidze Narodów, kwalifikację olimpijską i w mistrzostwach Europy. Nie należę do ludzi dbających o popularność, pragnących się ogrzać w blasku naszej dyscypliny. Dla mnie adresatkami pochwał, gratulacji zawsze są autorki sukcesów - siatkarki.
Nasza drużyna przez cały ten czas cieszyła się wsparciem dziennikarzy i kibiców, którzy byli z nami w najtrudniejszych momentach. Wielokrotnie otwarcie rozmawialiśmy z mediami o naszych ambicjach, przygotowaniach do kluczowych spotkań i wyzwaniach, które przed nami stały. Tym bardziej jest mi przykro, że tuż przed najważniejszym zadaniem, jakim jest dla nas turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich, ukazują się materiały mediowe, które mają bardzo negatywny wpływ na atmosferę w reprezentacji Polski. Tak jakby presja, chęć zwycięstwa, konieczność łączenia gry w klubie z grą w kadrze, czy wymagające przeciwniczki nie wystarczyły.
Bezcelowe jest wskazywanie dwóch młodych zawodniczek jako jednego z powodu napięć. Stawianie ich w tak niezręcznej sytuacji nie pomaga ani im, ani drużynie. We wszystkich zawodach, w tym sezonie zagrało 21 zawodniczek i każda z nich przyczyniła się do bardzo dobrych wyników, każda dała z siebie tyle, ile mogła. Wspólne oskarżanie się nikomu nie służy. Jestem przekonany, że dziewczyny nie dadzą się dalej prowokować.
Wiem, że żeńska siatkówka w Polsce ma ogromny potencjał, a wykonana długofalowa praca już procentuje. Jesteśmy bardzo blisko europejskiej i światowej czołówki, jednak nasza wspólna praca nadal wymaga konsekwencji i spokoju.
Teraz więc skupiam się na przygotowaniach do turnieju kwalifikacyjnego i zgodnie z dotychczasowym modelem będę rozmawiał z zawodniczkami, w tym o trudnych kwestiach. Wierzę, że siatkarkom zależy na tym samym - skoncentrowaniu się na kwalifikacjach i godnym reprezentowaniu barw narodowych. Dlatego proszę o zrozumienie, że w tej sytuacji nie będę tego tematu dalej komentować.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Co siatkarki zarzucają Nawrockiemu?