Pięściarz Mariusz Wach dostał już list z Niemieckiego Związku Bokserskiego. Oficjalnie został w nim poinformowany, że za stosowanie dopingu przed walką z Władymirem Kliczką zostaje zawieszony na rok. Musi też zapłacić ponad 20 tysięcy złotych grzywny. Bokser z Krakowa twierdzi, że będzie się domagał zbadania próbki B - ujawnia "Super Express".
Jeśli Mariusz Wach zaakceptuje wyniki badania próbki A i zrezygnuje z otwarcia próbki B, Niemiecki Związek Bokserski oficjalnie zawiesi go na 12 miesięcy. Kara liczyć się będzie od 10 listopada ubiegłego roku. Polak będzie też musiał zapłacić ponad pięć tysięcy euro kary. Jeszcze w połowie grudnia promotor "Wikinga" Mariusz Kołodziej mówił, że badanie próbki B jest zbyt kosztowne i razem z Wachem poczekają na wyrok niemieckiej federacji. Po liście od Niemców jestem w stałym kontakcie z prawnikami - powiedział pięściarz "Super Expressowi". Nie chcę zapeszać, ale pojawiło się światełko w tunelu. Początkowo wycofaliśmy się z badań kolejnej próbki, gdyż kosztowałoby to nas ok. 30 tysięcy dolarów. Teraz pojawiła się możliwość przeprowadzenia badania mniejszym kosztem, dlatego też będę chciał z tego skorzystać. Będę walczył o dobre imię - dodaje.
Jeżeli nic w tej sprawie się nie zmieni i Polak zostanie zdyskwalifikowany na rok, nie będzie mógł do listopada walczyć na terenie Niemiec. Wkrótce głos w tej sprawie ma też zabrać federacje WBA, IBF, WBO i IBO, o pasy których bił się bokser z Krakowa. Ich władze mają zdecydować, czy dopuszczą Wacha do walk poza Niemcami. I prawie na pewno zatwierdzą dyskwalifikację nałożoną na boksera przez Niemców - zauważa ringpolska.pl