"Nie czuję jeszcze stresu, ale myślami jestem już w ringu, słyszę pierwszy gong. Nieraz mówiłem już do Kliczki przez sen" - przyznaje w rozmowie z dziennikarką RMF FM Mariusz Wach, który dokładnie za tydzień zmierzy się w Hamburgu z bokserskim mistrzem świata federacji WBA, IBF i WBO w wadze ciężkiej Władimirem Kliczką. "Taktyka jest prosta: wejść do ringu skoncentrowanym, pewnym swego i robić to, co na treningach. Trzeba zrealizować założenia w stu procentach i będzie wygrana walka" - dodaje.
Edyta Bieńczak: Podobno schudł pan mocno w czasie przygotowań do walki z Władimirem Kliczką. Była mowa o 12 kilogramach.
Mariusz Wach: Na pewno pozbyłem się trochę tłuszczu. Wiadomo, że kiedy nie trenuję, automatycznie przybieram parę kilogramów. Stąd ta różnica. Faktycznie zrzuciłem 12 kilo, ale ta moja obecna waga jest podobna do wagi z poprzednich walk.
Czyli siła ciosu została ta sama.
Jak najbardziej. Kiedy zaczęliśmy treningi, pracowaliśmy nad masą, nad siłą. I wszystko jest dobrze, siła jest.
Jak na co dzień wyglądały pana treningi?
Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby popracować nad każdym elementem, żeby jak najlepiej przygotować się do tej walki. Nad wytrzymałością, nad taktyką. Były biegi, była technika, worki, basen, pojeździłem na rowerze. Codziennie było coś innego.
Gdyby miał pan porównać ten obecny obóz przygotowawczy do treningów przed poprzednimi walkami, to czym one się różnią?
Włączyliśmy basen i rowerek, inne elementy były w zasadzie takie same. Wiadomo, że to był najcięższy, najtrudniejszy, najdłuższy obóz w mojej karierze.
A jest pan zadowolony ze sparingów? Bo pojawiły się problemy ze sparingpartnerami, na swój obóz posprowadzał ich Władimir Kliczko, choć z niektórymi nawet nie walczył.
Tak, zrobił to specjalnie, podkupił mi wszystkich sparingpartnerów. Kiedy składaliśmy oferty innym, to odmawiali z różnych powodów. Nie chcieli, bali się. Ale ja nie narzekam. Przepracowałem dużo rund z różnymi sparingpartnerami, jestem zadowolony i gotowy do walki.
Pracował pan też z psychologiem. Co panu dały te zajęcia?
Pewność siebie, zdecydowanie.
W hotelu, w którym pan mieszka, na sali treningowej rozstawione były fotografie Kliczki, naturalnych rozmiarów, żeby mógł się pan z nim oswoić. Pomogło?
Na pewno. Widziałem go codziennie przez dwa miesiące, na każdym kroku. Jak teraz spotkam go na konferencji czy w ringu, to nie zrobi na mnie żadnego wrażenia.
Podobno czasem nawet pan do niego zagadywał.
Czasami. Nieraz mówiłem już do niego przez sen.
Czyli śni się już panu ta walka.
Już tym żyję. Został tydzień do walki, więc siłą rzeczy w myślach jestem już na tym ringu, z publicznością, słyszę już pierwszy gong.
Pojawia się już stres?
Jeszcze nie. Na stresik przyjdzie jeszcze czas. Na razie myślę o tym, żeby przepracować te ostatnie treningi jak najlepiej, dać z siebie wszystko. Na stres na razie nie ma nawet czasu.
W niedzielę leci pan już do Hamburga i zabiera ze sobą własnych kucharzy. Ma pan specjalne menu? Szlaban na jakieś dania, produkty?
Jedzie z nami dwóch kucharzy, będą przyrządzali posiłki dla całego teamu. A nie wolno mi jeść za dużo słodyczy, owoców, ograniczyliśmy tłuszcze. Ale na wszystko jest pora. Treningi kosztują mnie bardzo dużo wysiłku, potrzebuję energii, więc te posiłki muszą być odpowiednio dobrane. Moi kucharze mają doświadczenie w tym temacie, wiedzą, co i kiedy podawać. A ja nie jestem wybredny, zjadam z uśmiechem wszystko, co mi podstawią.
Czyli dobrze jest pana karmić.
Lepiej karmić, niż ubierać.
Zdradzi pan jakieś założenia taktyczne na tę walkę?
Taktyka jest prosta: wejść do ringu skoncentrowanym, pewnym swego i robić to, co robiłem na treningach. Trzeba zrealizować założenia w stu procentach i będzie wygrana walka.
Znaczenie będzie miała lewa ręka.
Tak, to jest klucz do walki. Tak u mnie, jak i u Władimira lewa ręka będzie decydowała. Musi pracować prawidłowo, w 120 procentach.
Poprawił pan też pracę nóg.
Dokładnie. Pracowaliśmy w ostatnim czasie nad nogami, to na pewno będzie miało znaczenie. Zresztą w tej walce wszystko będzie miało znaczenie, każdy szczegół: szybkość, dynamika, siła, wytrzymałość. To wszystko będzie potrzebne, wszystko musi być zgrane w stu procentach.
Jak będą wyglądać te ostatnie godziny przed walką?
Parę posiłków, delikatny spacer, żeby się zrelaksować, dotlenić. Tylko odpoczynek.
W takim momencie lubi pan być sam?
Nie, nie. Wolę, jak są obok mnie ludzie.
To na koniec: gdyby miał pan postawić u bukmachera milion dolarów, obstawiłby pan zwycięstwo Wacha czy Kliczki?
Taką kasę wolałbym zostawić dla siebie. Ale gdybym miał stawiać, to na pewno na siebie.
Czyli Mariusz Wach ma szanse zdetronizować Władimira Kliczkę.
Ma. Ogromne szanse.