Nie ukrywam, że w takim dniu jak dzisiejszy, czas wlecze się niemiłosiernie i człowiek nie może sobie znaleźć miejsca. Najgorsze jest oczekiwanie…
Dobrze się stało, że prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski zaprosił mnie do podwrocławskiej Żórawiny na finał wojewódzkiej edycji Pucharu Polski, gdzie tamtejszy LZS Stary Śleszów podejmował Granicę Bogatynia. Muszę przyznać, że atmosfera na małym gminnym stadionie była równie gorąca, jak na arenach Euro 2012, które zdominowało właściwie wszystko. Ale to jest ta magia futbolu, a klimat tych lokalnych rozgrywek jest chyba największym smakiem tych naszych małych piłkarskich ojczyzn. To z nich wychodzą późniejsi Lewandowscy i Błaszczykowscy - daj Panie Boże, oby było ich jak najwięcej. Dlatego nie zapominajmy, że pod bokiem wielkich mistrzostw, gra się w piłkę także w małych miejscowościach. Niech jak najwięcej ludzi przychodzi na polskie stadiony, na te lokalne piłkarskie święta.
Wszyscy pytają wokół, czy będziemy koło północy świętować? Chciałbym bardzo, ale to jest sport i tylko sport - piękny, a jednocześnie nieprzewidywalny. Zobaczmy na inne grupy, ile tam się porobiło dramatów - Irlandia, Szwecja, a co dalej jeszcze się wydarzy? We Wrocławiu ciśnienie jest straszne, a bilety na mecz osiągają astronomiczne ceny. Sam też to odczuwam. Telefony się urywają, ale wszystkim muszę odmawiać, bo po prostu fizycznie ich nie ma. I byle do wieczora, a potem… Zaczekajmy !