Mecenas Bartosz Kownacki zarzucił MSZ wprowadzenie w błąd części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Według niego, resort próbował stworzyć wrażenie, że zamykanie trumien ze zwłokami ofiar przebiegło zgodnie z procedurami. „MSZ wprowadzał w błąd rodziny, starając się wywrzeć przekonanie, że cała procedura zamykania trumny przebiegała zgodnie ze wszystkimi procedurami i szereg polskich urzędników daje gwarancję, że nie doszło do żadnej pomyłki” – powiedział pełnomocnik części rodzin smoleńskich.

REKLAMA

Na konferencji prasowej w Sejmie Kownacki powiedział, że w grudniu 2010 roku skierował pytania do premiera Donalda Tuska. Odpowiedź dostał od szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. To była zbiorcza odpowiedź z poszczególnych resortów, m.in. była wkładka MSZ w tej sprawie - relacjonował.

Mecenas zaprezentował publicznie odpowiedź, którą otrzymał od resortu Radosława Sikorskiego. Na pytanie "czy przy zamykaniu trumien był obecny ktoś z Polaków", dostał odpowiedź, że układaniem ciał wszystkich ofiar katastrofy w trumnach oraz zamykaniem trumien zajmował się polski zakład pogrzebowy wraz z grupą wsparcia pogrzebowego Wojska Polskiego. "Podczas tych czynności obecni byli przedstawiciele Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Warszawie, Laboratorium Kryminalistyki Komendy Stołecznej Policji, konsul Ambasady RP w Moskwie oraz ksiądz Henryk Błaszczyk z grupy ratownictwa medycznego" - napisali urzędnicy MSZ.

Kownacki stwierdził, że ostatnie wypowiedzi ks. Henryka Błaszczyka wskazują na nieprawdziwe informacje w piśmie MSZ. Duchowny stwierdził bowiem, że nie było go przy składaniu do trumny zwłok Anny Walentynowicz. To jest dowód, w jaki sposób przez dwa lata MSZ wprowadzał w błąd rodziny, starając się wywrzeć przekonanie, że cała procedura zamykania trumny przebiegała zgodnie ze wszystkimi procedurami i szereg polskich urzędników daje gwarancję, że nie doszło do żadnej pomyłki - oświadczył Kownacki.

Mecenas upublicznił też odpowiedź MSZ na pytanie, "dlaczego polscy patomorfolodzy nie byli obecni przy sekcjach i czy strona rosyjska odmówiła". Urzędnicy napisali, że ani przepisy, ani dotychczasowa praktyka w prowadzeniu spraw związanych ze śmiercią obywateli polskich za granicą nie przewidują udziału polskich patomorfologów przy sekcjach zwłok wykonywanych przez lokalne służby medyczne. "Z uwagi na szczególny charakter katastrofy smoleńskiej, polscy patomorfolodzy przylecieli do Moskwy wraz z panią minister Ewą Kopacz 11 kwietnia i brali udział w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy, prowadzonej przez rosyjską prokuraturę" - czytamy w tym piśmie MSZ. W tym miejscu Kownacki wypunktował kolejną nieścisłość w tłumaczeniach resortu. Dziś okazuje się, że (Polacy - przyp. RMF FM) brali udział tylko przy przygotowaniu do identyfikacji zwłok. Jeśli brali udział przy identyfikacji zwłok, to nie może być tak, jak mówi pan prokurator generalny Andrzej Seremet, że odpowiedzialność za identyfikację zwłok spoczywa na rodzinach. Byli polscy urzędnicy, tak wynika z pisma i to oni ponoszą odpowiedzialność za prawidłową identyfikację zwłok - podsumował. Odniósł się tym samym do ostatnich wypowiedzi Andrzeja Seremeta. Prokurator generalny stwierdził wczoraj w Sejmie, że to członkowie rodzin błędnie zidentyfikowali ofiary katastrofy. W piątek na antenie RMF FM wyjaśnił szczegółowo, jak przebiegał ten proces. Powołując się na pewne cechy charakterystyczne obu tych osób, świadkowie ci stwierdzili, że okazane im ciała należą do ich krewnych. Tymczasem w obu przypadkach, a szczególnie w jednym - tutaj proszę nie oczekiwać ode mnie precyzyjnych wyjaśnień, nie można było tych cech charakterystycznych stwierdzić. Krótko mówiąc, była to pomyłka, ale też do pewnego stopnia usprawiedliwiona, ponieważ obie te panie były do siebie podobne - tłumaczył w rozmowie z reporterem RMF FM Romanem Osicą.