Dokładnie pół roku temu, 15 września, woda zaczęła się wdzierać na ulice takich miast jak Kłodzko, Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój czy Bardo. Mimo upływu czasu, 270 osób wciąż nie może wrócić do swoich domów. Żyją "kątem" u swoich rodzin, w hotelach lub w pensjonatach. Wśród nich pani Agnieszka, którą w hotelowym pokoju odwiedziła dolnośląska reporterka RMF FM Martyna Czerwińska.

REKLAMA

Większości z nas hotel kojarzy się z wakacjami, weekendowymi wypadami czy weselami. Dla niektórych powodzian od pół roku jest domem. Pani Agnieszka straciła swój podczas wrześniowego kataklizmu. Nurt wody przy ulicy Langiewicza w Lądku-Zdroju był tak silny, że wybijał okna, zrywał posadzki, zabierał ze sobą cały dobytek.

Chociaż od feralnego dnia - kiedy pękła tama w Stroniu Śląskim - minęło pół roku, dom pani Agnieszki stoi pusty i zniszczony.

Prace remontowe nie mogą ruszyć z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że wciąż trwa osuszanie murów. Po drugie dlatego, że jego los jest niepewny. Niewykluczone, że mieszkańcy tej ulicy będą mieli możliwość przeprowadzki w bezpieczne miejsce z pomocą państwa. Okolica ulicy Langiewicza jest w strefie zagrożonej kolejną powodzią, a zanim powstaną nowe suche zbiorniki, miną lata.

Pełnomocnik rząd ds. odbudowy po powodzi powiedział RMF FM, że dobrowolne wywłaszczenia wchodzą w grę, ale każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie.

Wszystkich przenieść nie damy rady, będziemy pochylać się nad każdym takim wnioskiem osobno - mówił Marcin Kierwiński w rozmowie z reporterką RMF FM Martyną Czerwińską.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Powódź 2024 w obiektywie dziennikarzy RMF FM

Kiedy hotel staje się domem

Dwa niewielkie pokoje. Łóżko, szafa na ubrania, mała lodówka, łazienka. Łącznie kilkanaście metrów kwadratowych. Tak wygląda rzeczywistość pani Agnieszki od pół roku. W pokoju nie ma kuchni ani pralki.

Obiady jem na mieście, śniadania i kolacje tutaj - opowiada powodzianka reporterce Martynie Czerwińskiej wskazując na niewielką komodę.

Rozkłada sobie pani jakąś deskę? Nie widzę wygospodarowanego miejsca na przygotowanie posiłków - dopytuje nasza dziennikarka.

Nie, opatentowałam inny sposób. Po prostu kupuję wszystko pokroje w plasterki - wędliny, sery, chleb, nie potrzebuję nawet deski do krojenia. Brudne naczynia myję w wannie - odpowiada Pani Agnieszka z uśmiechem.

Jak mówi, na początku było jej bardzo trudno przyzwyczaić się do tych warunków, ale z czasem zrozumiała, że tak po prostu musi być i trzeba zacisnąć zęby.

Przynajmniej jest sucho i ciepło. Najtrudniejsze jest robienie prania, bo nie mam tu pralki i muszę liczyć na pomoc przyjaciół czy rodziny. Co kilka dni robię do nich wyprawę z koszem brudnych ubrań - dodaje.

W hotelu mieszka z nią niepełnosprawna mama i właśnie to wydaje się największą trudnością. Ja mogę przetrwać wszystko. Jestem jeszcze dość młoda i ogarnięta, ale moja mama jest już starsza, nie bardzo rozumie co się wydarzyło i dlaczego tu jest. Codziennie mnie pyta co tu robimy, kiedy wracamy, to dla mnie chyba najcięższe w tej całej sytuacji - przyznaje RMF FM.

Życie "na dwa domy"

Pani Agnieszka kursuje między hotelem a zniszczonym domem. Kiedy nie pracuje, osusza dom i porządkuje teren.

W domu zostały też nasze koty, nie mogliśmy ich wziąć do hotelu. Codziennie jeżdżę je karmić. Muszę też pilnować domu, by kogoś nie pokusiło ograbić nas z tego, co nam zostało. Chociaż zostało niewiele. Ale niestety puste domy to dobra okazja dla złodziei, każdego dnia więc się tam pojawiam. Całą zimą walczyłam z osuszaniem. Nie mam praktycznie żadnego czasu dla siebie. Kiedy wracam do hotelu, po prostu padam ze zmęczenia, czasami oglądam telewizję, nie bardzo wiem, co tam innego można robić - mówi reporterce Martynie Czerwińskiej.

I chociaż pani Agnieszka docenia to, że ma dach nad głową, to nie ukrywa, że hotel nigdy nie będzie prawdziwym domem.

Tęsknię za takimi prozaicznymi rzeczami. Własnym kątem, swoim łóżkiem. Tęsknię za gotowaniem, za uprawą roślin w ogrodzie. Tęsknię nawet za robieniem słoików. Miałam w ogrodzie jabłonkę, z której owoców robiłam różne przetwory. Teraz tego zwykłego życia, po prostu nie ma. I nie wiem, kiedy je odzyskam. Ta niepewność jest najgorsza. Kiedy zacznę już remont, zacznę działać, to wtedy może odzyskam energię, zobaczę jakieś światełko w tunelu, na razie jest mi bardzo ciężko - opowiada RMF FM.

Osiedla dla powodzian

Do swoich domów nie wróciło po powodzi około 270 osób z Dolnego Śląska. Wielu - jak pani Agnieszka - mieszka w hotelach czy pensjonatach. Koszty ich pobytu wzięło na siebie państwo. Inni znaleźli schronienie u rodzin czy przyjaciół.

Wróciłam do mamy, do swojego rodzinnego domu, mieszkam w swoim dawnym pokoju. Jest ok, mam wszystko, co trzeba, ale to nie jest to samo, co własny dom - opowiada RMF FM pani Agata ze Stronia Śląskiego.

Jej mieszkanie nie zostało zalane, bo znajdowało się na 3. piętrze, ale konstrukcja budynku została naruszona i trzeba go było wyburzyć. Poszkodowani czekają na informację o tym, gdzie docelowo będą mogli zamieszkać.

W Stroniu Śląskim powstaje specjalne osiedle dla powodzian. Jest finansowane ze zbiórki prowadzonej w ramach akcji "Przedsiębiorcy dla Powodzian".

To 14 bliźniaków, mieszkania będą miały około 70-metrów. Będą gotowe w czerwcu. Jesteśmy na etapie ustalania z fundacją kryteriów, na podstawie których będą przyznawane. Na pewno trafią do najbardziej potrzebujących - powiedział RMF FM Dariusz Chromiec, burmistrz Stronia Śląskiego.

Dla powodzian powstają też lokale w budynku po byłej administracji szpitala psychiatrycznego. Ma on zostać zaadoptowany na wielorodzinny blok mieszkalny.

Kłodzko dostało 23 miliony złotych z Banku Gospodarstwa Krajowego i za te pieniądze buduje 7 domów parterowych, w których powstanie 14 mieszkań. Gmina kupiła też 13 mieszkań w bloku przy ul. Letniej. Pierwsi poszkodowani dostali już klucze.

"Kiedy pada deszcz, wpadają w panikę"

Bardo dostało z kolei prawie 20 mln zł na wybudowanie całego osiedla domków. Będzie się nazywało "Słoneczna Przystań". Nieprzypadkowo. Burmistrz Marta Ptasińska powiedziała reporterce RMF FM, że powodzianie, którzy przeżyli ogromną traumę, bardzo potrzebują teraz w życiu słońca i bezpiecznej przystani.

Zaraz po powodzi nie mieli żadnej nadziei. Stali nad swoim dobytkiem swojego życia i płakali. Mówili, że nie przeżyją kolejnej powodzi. Kiedy zapytałam, czy chcieliby takie osiedle - entuzjazm, jaki to wywołało, nie sposób opisać. Pierwszy raz od powodzi zobaczyłam w ich oczach nadzieję, że będą mieli swoje bezpieczne cztery kąty. Oni mają traumę; kiedy pada deszcz, wpadają w panikę, to jest niewiarygodne, co czują, teraz kiedy jest już pewne, że będą te pieniądze - powiedziała burmistrz.

RMF FM dostało zapewnienie od dolnośląskiej wojewody, że żaden z poszkodowanych nie zostanie bez pomocy.

Wciąż płyną pieniądze na ten cel. Będziemy opłacać pobyty w hotelach, dopóki to będzie konieczne - zapewniła w rozmowie z naszą reporterką Martyną Czerwińską Anna Żabska.