Przedsiębiorcy poszkodowani przez powódź stracili cierpliwość i zaczęli protest. "POMOCY TONIEMY", "PAŃSTWO OBIECUJE, PRZEDSIĘBIORCA BANKRUTUJE", "FALA WODY, FALA OBIETNIC, ŻADNEGO WSPARCIA" - w koszulkach z takimi napisami oraz z banerami pojawili się na briefingu ministra Marcina Kierwińskiego w Kłodzku.
Do tej pory przedsiębiorcy, którzy odnotowali ogromne straty podczas ubiegłorocznej powodzi, ograniczali się do kuluarowych rozmów we własnym gronie, spotkań z politykami i samorządowcami oraz mediami. Tym razem uznali, że czas na kolejny krok.
Uzbrojeni w banery i koszulki z napisami uderzającymi w rząd, pojawili się niespodziewanie na briefingach prasowych ministra ds. powodzi Marcina Kierwińskiego w Bardzie i Kłodzku. Dużo się nam obiecuje, mydli oczy, ale niewiele to ma wspólnego z rzeczywistością. Biorą nas na zwłokę, wszystko jest przeciągane w czasie, panuje ogromna dezinformacja, sami już nie wiemy co nam przysługuje i na jakich zasadach. Jesteśmy notorycznie wprowadzani w błąd. Tymczasem czas leci, a my jesteśmy bez środków do życia. Nasze firmy nie działają lub kuleją. Czujemy się poszkodowanymi drugiej kategorii, a wielu z nas straciło przecież zarówno domy, jak i źródło dochodu - mówili jednogłośnie w rozmowie z reporterką RMF FM Martyną Czerwińską.
Każda historia jest inna, ale łączy je jedno - żal i bezsilność.
Jak czytamy na rządowej stronie, przedsiębiorcy poszkodowani w powodzi mogą skorzystać ze wsparcia finansowego i z dłuższych terminów realizacji obowiązków urzędowych. Przysługuje im m.in świadczenie interwencyjne, przedłużone terminy opłacania składek ZUS, a nawet ich umorzenie. To także: zwolnienie z opłacania składek KRUS, obniżone stawki VAT czy zwrot kosztów zakupu kasy fiskalnej.
Największa, szumnie zapowiadana pomoc przyszła jednak pod koniec ubiegłego roku. 30 października 2024 r. Bank Gospodarstwa Krajowego podpisał umowę z Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej na utworzenie i zarządzanie funduszem wsparcia przedsiębiorstw dotkniętych powodzią. Poszkodowani mogą wnioskować o umarzalną - nawet do 90 proc. - pożyczkę do 5 mln złotych na odbudowę działalności; trzeba ją spłacić w ciągu 10 lat. Wartość przeznaczonych środków to 100 mln zł. Kwota ta może wzrosnąć o kolejne 250 mln zł, łącznie do 350 mln zł. Protestujący w Kłodzku dostają jednak sprzeczne informacje w tej sprawie i czują się zdezorientowani.
Barbara Glińska, która prowadzi hotel Przy Żelaznym Moście w Kłodzku chce przenieść działalność w nowe, bezpieczniejsze miejsce, bo dom wczasowy jest w bezpośrednim zagrożeniu i po wrześniowej powodzi nie nadaje się do użytkowania. Złożyła wniosek do BGK o umarzalną do 90 proc. pożyczkę. Na wznowienie działalności potrzebuje 3,5 miliona złotych. Nie dostała jeszcze decyzji, ale poprosiła bank o symulację harmonogramu spłat i wtedy doznała szoku.
Wprowadzono nas w błąd, że 90 proc. tej pożyczki jest umarzalne. Umarzane są tylko odsetki. W harmonogramie jest jasno napisane, że do spłaty mam 3,5 miliona złotych - tyle samo, co chcę pożyczyć, równe raty po 50 tys. miesięcznie. A przecież my nawet nie wiemy, czy ten biznes się uda, czy turyści tu wrócą, czy się od nas nie odwrócą. Czujemy się bez pomocy, rząd gra na zwłokę i przeciąga wszystko. BGK zostało zasypane wnioskami, bo ludzie myśleli, że to atrakcyjna oferta, ale to jest nieprawda. Nie ma takich prezentów od państwa, a tak to przedstawiali - mówi zbulwersowana Barbara Glińska.
Protestujący apelują, aby rząd powołał komisję ekspertów, złożoną z przedsiębiorców i doradców podatkowych, żeby mogli im pokazać, co nie działa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Minister ds. powodzi Marcin Kierwiński nie chciał wdawać się w Kłodzku w dłuższe dyskusje z protestującymi przedsiębiorcami, ale stanowczo zaprzeczył ich doniesieniom. Pożyczki będą do 90 proc. umarzalne, co jest zapisane w regułach. Są to środki zwrotne z funduszy europejskich - powiedział dziennikarce RMF FM Martynie Czerwińskiej. Przedsiębiorcy przekonywali go, że z symulacji spłaty wynika co innego i że informację o tym, iż umarzalne jest tylko oprocentowanie, dostali od partnerów BGK. W tej sprawie poprosił o wiadomość mailową.
Przedsiębiorcy są zdezorientowani i podkreślają, że to nie pierwszy raz, kiedy dostają sprzeczne informacje i nie wiedzą, jak korzystać z przysługujących im możliwości i narzędzi. Jest rozbieżność między teorią a praktyką. Chcemy jasnych, przejrzystych reguł, rozmów przy jednym stole. Czujemy się jak takie dzieci niechciane, które muszą tupać nogami, żeby zostać zauważone - podsumowuje Barbara Glińska. My nie oczekujemy jakiejś łaski, chcemy tylko rekompensaty, bo do tej katastrofy doszło na skutek zaniedbań państwa. Gdyby nie pękła zapora w Stroniu Śląskim, gdyby była dobrze nadzorowana, nie zlecono tych prac naziemnych przed katastrofą, nie byłoby takich zniszczeń - dodaje jeden z poszkodowanych.
Głos w sprawie zabrał Bank Gospodarstwa Krajowego. W e-mailu wysłanym do RMF FM czytamy:
"Wsparcie dla przedsiębiorców poszkodowanych w powodzi to preferencyjne, długoterminowe finansowanie z możliwością umorzenia aż do 90 proc. zadłużenia - pod warunkiem dostępności u przedsiębiorcy limitu pomocy de minimis. Oznacza to, że jeśli limit pomocy de minimis nie pozwala na udzielenie pełnego umorzenia, to wartość umorzenia będzie stosownie pomniejszona. Dodatkowo chcielibyśmy wyjaśnić, że zgodnie z parametrami wsparcia jego oprocentowanie jest zerowe, dlatego nie ma tutaj spłaty kapitałowo-odsetkowej".