Przez 10 miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę Chiny dodatkowo zacieśniały swoje relacje z Rosją. Sojusz trwa i się rozwija. Pekin wierzy w Putina i nie odwróci się od Moskwy - ocenił w rozmowie z PAP dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

REKLAMA

Od początku wojny światowe media bacznie obserwują działania i wypowiedzi władz Chin. Zachodni politycy, którzy spotykali się z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem, prosili go, aby wykorzystał bliskie relacje łączące go z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i nakłonił go do zakończenia wojny.

Według dr. Bogusza nie naruszyło to jednak chińsko-rosyjskiego sojuszu, który "trwa i się rozwija". Chiny pomagają Rosji, ale unikają zaangażowania, które naraziłoby ich firmy na sankcje. Pod tym względem niewiele się zmieniło - podkreślił ekspert, podając jako przykład wspólne chińsko-rosyjskie manewry wojskowe.

W opinii zachodnich ekspertów Pekin jak dotąd nie przekazywał Moskwie materialnej pomocy wojskowej w inwazji na Ukrainę. Udziela jednak Rosji wsparcia propagandowego i politycznego, w tym na forum organizacji międzynarodowych, oraz konsekwentnie sprzeciwia się nakładanym na Moskwę sankcjom.

Nieformalny sojusz przeciwko Zachodowi

Analitycy OSW oceniali wcześniej w raporcie pt. "Oś Pekin-Moskwa", że Chiny i Rosję łączy nieformalny sojusz wymierzony przeciwko Zachodowi. Oba kraje dążą do zmiany obecnego ładu międzynarodowego i podważenia dominującej pozycji USA, a poprzez skoordynowane działania w różnych częściach świata rozpraszają uwagę i zasoby Waszyngtonu.

Krótko przed rozpoczęciem inwazji, na początku lutego, Putin złożył wizytę w Pekinie, gdzie spotkał się z Xi. We wspólnym oświadczeniu oba kraje zadeklarowały przyjaźń "bez granic" i bez "zakazanych obszarów" współpracy. Chiny oficjalnie poparły też żądania Rosji wobec NATO.

Jednocześnie chińscy dyplomaci przekonywali do ostatniej chwili, że koncentracja rosyjskich wojsk przy granicy Ukrainy nie zagraża pokojowi. Ambasador ChRL przy ONZ Zhang Jun zarzucał USA, które ostrzegały przed zbliżającą się inwazją, że podsycają napięcia i upierają się przy konflikcie.

Ostrożne stanowisko Pekinu

Po wybuchu wojny Pekin przyjął ostrożne stanowisko, unikając otwartego popierania ataku. Nie potępił jednak agresji i wzbraniał się przed określaniem jej mianem "wojny" czy "inwazji". Chińscy dyplomaci apelowali o pokojowe rozwiązanie konfliktu i deeskalację, podkreślali szacunek dla integralności terytorialnej "wszystkich państw", ale też konieczność poważnego traktowania "obaw o bezpieczeństwo" innych krajów.

Część mediów upatrywała w tym oznaki sprzeciwu wobec działań Moskwy, ale eksperci studzili jednak takie nadzieje. Chińscy urzędnicy określali tymczasem przyjaźń z Rosją jako "twardą jak skała" i wychwalali perspektywy dwustronnej współpracy, również w dziedzinie militarnej.

Według dr. Bogusza nie należy liczyć na zmianę sympatii Pekinu również w nadchodzącym roku. Chińczycy nadal wierzą, że Putin dowiezie wynik, a jak nie, zrobią wszystko, by utrzymać putinizm, chociaż może już bez Putina - ocenił analityk.

W październiku, gdy w Pekinie zakończył się XX zjazd Komunistycznej Partii Chin - najważniejsze wydarzenie polityczne w tym kraju od co najmniej pięciu lat - szef chińskiego MSZ Wang Yi w pierwszej kolejności zadzwonił do swojego rosyjskiego odpowiednika Siergieja Ławrowa. Zapewnił go, że Chiny będą stanowczo popierać "strategiczne cele rozwojowe" i umacnianie "mocarstwowej pozycji" Rosji "pod przywództwem prezydenta Putina".

Umiejętne unikanie sankcji

Jak dotąd Chiny działały jednak ostrożnie, by nie narazić swoich firm na zachodnie sankcje. Chińczycy zaczęli wycofywać się z rosyjskich inwestycji w sektorach objętych sankcjami, ale jednocześnie zwiększyli import rosyjskiej ropy i na korzystnych warunkach przejmowali aktywa wyprzedawane przez zachodnie firmy wycofujące się z rosyjskiego rynku.

Według komentatorów "czerwoną linią" w chińsko-rosyjskiej przyjaźni "bez granic" jest jednak kwestia możliwości użycia broni jądrowej w Ukrainie. W ostatnich miesiącach chińskie władze wielokrotnie wyrażały sprzeciw wobec użycia broni nuklearnej, między innymi podczas spotkania Xi z prezydentem USA Joe Bidenem w kuluarach listopadowego szczytu G20 na Bali.

Wojna w Ukrainie była najbardziej sporną kwestią spotkania G20 na Bali. W ogłoszonej po szczycie deklaracji przywódców napisano, że "większość członków" grupy stanowczo potępiła rosyjską agresję, ale pojawiły się również "inne opinie i odmienne oceny sytuacji". Według obserwatorów przeciwko potępieniu Rosji opowiedział się - prócz samej Moskwy - również Pekin.