MSZ Chin wyraziło w niedzielę "głębokie zaniepokojenie" eskalacją napięcia na Bliskim Wschodzie w reakcji na wyeliminowanie przez izraelską armię przywódcy libańskiej organizacji terrorystycznej Hezbollah Hasana Nasrallaha. Władze w Pekinie wezwały strony konfliktu, w tym "głównie Izrael", do uspokojenia sytuacji.

REKLAMA

Armia Izraela poinformowała w sobotę, że Hasan Nasrallah, który stał na czele Hezbollahu przez ponad 30 lat, zginął w przeprowadzonym dzień wcześniej izraelskim ataku na południowe przedmieścia Bejrutu.

Libańskie ugrupowanie potwierdziło później tę informację.

Reakcja Chin

W niedzielę resort dyplomacji w Pekinie podkreślił, że Chiny "sprzeciwiają się wszelkim naruszeniom suwerenności i bezpieczeństwa Libanu (...) i potępiają wszelkie działania, które szkodzą niewinnym cywilom".

"Chiny wzywają strony konfliktu, głównie Izrael, do podjęcia natychmiastowych kroków w celu uspokojenia sytuacji i zapobieżenia dalszemu rozszerzaniu się konfliktu, a nawet wymknięciu się (działań zbrojnych) spod kontroli" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej MSZ Chin.

Nasrallah śledzony od miesięcy

Izrael od miesięcy śledził zabitego w piątek przywódcę Hezbollahu Hasana Nasrallaha, decyzję o ataku podjęto, bo istniała obawa, że zmieni miejsce pobytu - napisał w sobotę "New York Times".

Podczas piątkowego nalotu na południowe przedmieścia stolicy Libanu Bejrutu izraelskie samoloty zrzuciły w ciągu kilku minut 80 bomb - dodał "NYT", powołując się na dwóch wysokich urzędników izraelskiego establishmentu obronnego.

Rząd Izraela dyskutował o ataku już od początku tygodnia, ale premier Benjamin Netanjahu podjął ostateczną decyzję tuż przed nalotem, gdy przebywał w Nowym Jorku - poinformował z kolei Kanał 12. Premier autoryzował operację, po czym udał się do siedziby ONZ, by wygłosić przemówienie podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego. Po uderzeniu na Bejrut skrócił swoją wizytę w USA i od razu wrócił do Izraela.

Netanjahu zdecydował o ataku po konsultacjach z ministrem obrony Joawem Galantem, który namawiał go, by zgodził się na uderzenie. Taką decyzję popierali też szefowie Mosadu i służby bezpieczeństwa Szin Bet, Dawid Barnea i Ronen Bar - dodała stacja.

Izrael prowadzi od 23 września intensywne naloty na Liban, w wyniku których poniosło dotychczas śmierć około 800 osób, a kilka tysięcy zostało rannych.