32-letni Andrzej B., który strzelał do policjantów w Sanoku, a później zabarykadował się w mieszkaniu z dziewczyną, był pod wpływem narkotyków. To nieoficjalne informacje, do których dotarł reporter RMF FM Maciej Grzyb.
Andrzej B. 10 stycznia zabarykadował się ze swoją dziewczyną w mieszkaniu przy ul. Cegielnianej 14 w Sanoku. Po kilkunastu godzinach zastrzelił 17-latkę i sam popełnił samobójstwo.
Biegli, którzy badali ciała zmarłych, stwierdzili, że w momencie zgonu oboje byli trzeźwi. W ciele mężczyzny znaleziono natomiast substancje odurzające. Na razie nie wiadomo, jakie to były narkotyki - te badania jeszcze trwają.
Lekarzom nie udało się ustalić precyzyjnej godziny zgonu pary. Na podstawie temperatury ciał uznali jednak, że zginęli tuż przed szturmem brygady antyterrorystycznej. Strzały oddane przez Andrzeja B. prawdopodobnie zagłuszyły granaty hukowe lub odgłosy wyważanych drzwi.
W lutym reporterzy RMF FM informowali, że pistolet znaleziony w mieszkaniu Andrzeja B. to ta sama broń, z której wcześniej zabito 29-latka. Jego ciało z ranami postrzałowymi znaleziono w Międzybrodziu na Podkarpaciu.
Wśród osób wytypowanych przez policję do zatrzymania był właśnie 32-letni Andrzej B. Kiedy funkcjonariusze przyjechali go zatrzymać, zaczął do nich strzelać z okna bloku, w którym mieszkał. Potem zabarykadował się w mieszkaniu ze swoją 17-letnią przyjaciółką.
Przez wiele godzin policjanci próbowali nawiązać z nim kontakt. W nocy funkcjonariusze zdecydowali się na siłowe wejście do mieszkania; w środku znaleźli ciała mężczyzny i kobiety. Andrzej B. najpierw zastrzelił nastolatkę a potem popełnił samobójstwo. 32-latek strzelił sobie w skroń. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krośnie.