Bez efektów zakończyły się piątkowe negocjacje w Ministerstwie Zdrowia dotyczące ceny plastrów z lekiem dla chorych na alzheimera. Przedstawiciele resortu zasiedli do stołu z producentem po interwencji reporterów RMF FM. Alarmowaliśmy, że rodziny osób chorych na alzheimera muszą rezygnować z kuracji, ponieważ nie stać ich na zakup plastrów, które podrożały z 90 do prawie 300 złotych.
Negocjacje z Ministerstwem Zdrowia nie są łatwe. Firma farmaceutyczna twierdzi, że nie może bardziej obniżyć ceny plastrów, bo i tak w Polsce są one najtańsze w Europie. W rezultacie dochodzi do wykupowania tych leków przez zachodnie apteki.
Resort zdrowia z kolei uważa, że większość chorych może zażywać dużo tańsze tabletki. Złotym środkiem może okazać się wyższa refundacja plastrów, ale tylko dla chorych, którzy naprawdę wymagają podawania leków przez skórę. To nie jest dobra droga. Medycyna nie jest nauką ścisłą. Można tu oczywiście starać się wymyślać różne kryteria kwalifikacji, ale zawsze będą ułomne, zawsze pominą jakaś część ludzi - komentuje prof. Andrzej Szczudlik prezes Towarzystwa Alzheimerowskiego. Profesor sugeruje, by decyzję o refundacji plastrów za każdym razem pozostawić lekarzowi.
Być może piątkowe negocjacje Ministerstwa Zdrowia z producentem plastrów zapoczatkują cały cykl spotkań obu stron.
Na razie jednak trudno przewidzieć, jaka jest szansa, że od lipca plastry dla chorych na alzheimera będą tańsze. Wszystko zależy od tego, czy ich producent zgodzi się na obniżenie ceny. W rozmowie z reporterką RMF FM wiceminister zdrowia Jakub Szulc powiedział, że jej dzisiejsza wysokość nie ma uzasadnienia - tym bardziej, że ta sama substancja tylko w kapsułkach, może być kilkakrotnie tańsza. Za to samo, tylko przy zróżnicowanej drodze podania, producent każe nam płacić kilkakrotnie więcej - podkreśla wiceminister.
Do zaakceptowania byłaby natomiast taka cena plastrów, jaką płaci się za kapsułki tego samego producenta. Te są znacznie tańsze, bo tabletki produkuje dużo firm, a plastry tylko jedna.
Przez 4 miesiące Ministerstwo Zdrowia było głuche: i na apele chorych i wezwania producenta plastrów, który wysłał 7 wniosków o rozmowy.
Już na początku kwietnia ujawniliśmy, że rządzący zaniedbali możliwość obniżenia cen leków dla chorych na alzheimera. Jak dowiedział się wtedy nasz reporter Mariusz Piekarski, 10 dni po tym, jak plastry dla chorych zdrożały, ich producent złożył w resorcie zdrowia wniosek o zmianę decyzji cenowej. Później przez prawie trzy miesiące czekał na jakikolwiek odzew ze strony ministerstwa, ale żadna reakcja nie nastąpiła. I to mimo że do resortu trafiło w lutym i marcu jeszcze siedem oficjalnych pism w tej sprawie.
Z informacji Mariusza Piekarskiego wynikało, że firma farmaceutyczna proponowała, by przynajmniej dla wąskiej grupy chorych, którzy absolutnie nie przyjmują tabletek, plastry były w cenie ryczałtowej 3,20 zł. Koncern zaproponował również mechanizm dzielenia ryzyka, polegający na tym, że producent będzie zwracał do kasy NFZ różnicę między obecną a nową niższą ceną.
Wszystko na nic, bo resort Bartosza Arłukowicza nie podjął rozmów. Co więcej, urzędnicy nie potrafili nawet przekonująco wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Zasłaniali się tajnością negocjacji.