We Francji wybuchł skandal obyczajowy z byłym prezydentem w roli głównej. Według dziennikarzy Nicolasowi Sarkozy'emu może grozić proces za zmuszenie jednej z kobiet do kontaktów seksualnych.
Jedna ze współpracownic byłego prezydenta Marie-Cécile Guillaume twierdzi, że widziała, jak Sarkozy zmusił do seksu oralnego przedstawicielkę władz niewielkiego miasteczka. Kobieta miała przyjść do jego biura w Pałacu Elizejskim i prosić o dodatkowe subwencje państwowe. Nie wiadomo o kogo chodzi ani kiedy miało dojść do zbliżenia. Rzekoma ofiara nie pozwala na publikowanie swoich danych i wizerunku. Biorąc pod uwagę fakt, że Sarkozy nie jest już prezydentem i może stanąć przed sądem, kobieta rozważa wytoczenie mu procesu.
Marie-Cécile Guillaume jest szefową kancelarii byłego przyjaciela Nicolasa Sarkozy'ego Patricka Devedjiana. Jest on przewodniczącym rady najbogatszego podparyskiego departamentu Hauts-de-Seine. Obaj politycy pokłócili się, kiedy Devedjian nie dostał żadnej teki ministerialnej w rządzie.
Jeszcze gorsze były relacje pomiędzy Sarkozym i samą Guillaume. Prezydent żądał jej dymisji, ale nie udało mu się postawić na swoim. Część komentatorów nie wyklucza, że kobieta mści się na byłym prezydencie.
O seksualnym "incydencie" napisała już w książce o Sarkozym "Monarcha, jego syn i jego królestwo". Nie pada tam jednak nazwisko byłego prezydenta. Autorka nazywa go "Rocky". Gauillaume potwierdza jednak w mediach, że chodzi o Nicolasa Sarkozy'ego.
Część komentatorów sugeruje, że skandal może swoim rozmiarem dorównać aferze z ubiegłego roku, z byłym szefem Międzynarodowego Funduszu Walutowego w roli głównej. Dominique Strauss-Kahn został oskarżony o napaść seksualną na pokojówkę w hotelu w Nowym Jorku. Śledztwo w Stanach Zjednoczonych zostało umorzone, ale Francuzowi grozi proces cywilny w USA wytoczony przez pracownicę hotelu Nafissatou Diallo. Kobieta domaga się od Strauss-Kahna wysokiego odszkodowania.