Dwie osoby zginęły w wypadku, do jakiego w nocy doszło w centrum Warszawy. Pijany kierowca wjechał w przystanek autobusowy. Mężczyzna zostanie przesłuchany, kiedy wytrzeźwieje. Miał dwa promile alkoholu. Próbował uciec z miejsca wypadku. Policjanci szybko go jednak namierzyli. Po kilkudziesięciu minutach znaleźli go w mieszkaniu.
Samochód marki Volvo, ok. godz. 1 w nocy, wjechał w przystanek autobusowy na ul. Marszałkowskiej. Znajdowało się tam dwóch mężczyzn, mimo reanimacji nie udało się ich uratować. W aucie oprócz kierowcy było jeszcze dwóch pasażerów - mówi kom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz z warszawskiej policji.
Kierowca - 35-latek - miał blisko 2 promile alkoholu we krwi. Żeby można było go przesłuchać, musi wytrzeźwieć. Musimy też przesłuchać świadków - dodaje Szymańska-Sitkiewicz. Prawdopodobnie mężczyzna stracił panowanie nad kierownicą.
Istnieje obawa, że osoby, które jechały volvo będą zrzucać na siebie winę, kto faktycznie prowadził auto. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi 8 lat wiezienia, ale ponieważ mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia to może trafić za kraty na 12 lat.