NASA informuje o pomyślnym zakończeniu manewru, który wprowadził sondę Juno na planowaną orbitę wokół Jowisza - największej planety Układu Słonecznego. Sonda zakończyła też kolejny manewr odwracania się panelami słonecznymi w stronę Słońca. To ma kluczowe znaczenie, by mogła podjąć swoja normalną, naukową pracę.
Silnik główny pracował przez 35 minut, pozwalając Juno zwolnić na tyle, by siła grawitacji Jowisza zdołała ją przechwycić.
Niektórzy twierdzą, że to najtrudniejsza z dotychczasowych misji planetarnych. Po pięciu latach kosmicznej podróży, ponad 2,7 mld pokonanych kilometrów, sonda musiała trafić w obszar o rozmiarach kilkudziesięciu kilometrów i odpalić silniki w odpowiedniej chwili. Uczyniła to z dokładnością do około sekundy. Jeśli to by się nie udało, przeleciałaby obok Jowisza i... koniec. Nie mielibyśmy nawet zdjęć z tego przelotu, bo od pięciu dni cała aparatura naukowa jest wyłączona.
Na szczęście wszystko jest w porządku. Juno odwróciła się już do Słońca, panele słoneczne pracują.
Niestety, pierwszych dokładnych zdjęć chmur Jowisza możemy spodziewać się dopiero pod koniec sierpnia.
Swoją misję sonda rozpoczęła w sierpniu 2011 r. Po drodze pokonała niemal 3 mld kilometrów.
Juno będzie okrążała Jowisza przez rok. W tym czasie ma przesyłać na Ziemię zdjęcia - najlepsze zbliżenia powierzchni tej planety, jakie kiedykolwiek wykonano.
Choć kosmiczne sondy docierają w pobliże Jowisza już od lat 70., wciąż wielu rzeczy o tej planecie nie wiemy.
Na pokładzie Juno znajduje się dziewięć instrumentów pozwalających badać Jowisza, jego gazowe wnętrze i burzliwą atmosferę. Są tam również trzy figurki lego, przedstawiające rzymskiego boga Jowisza, boginię Junonę i Galileusza (Galileo).
Kiedy Juno wypełni swoje zadania, w 2018 r. ostatecznie "zanurkuje" w atmosferę Jowisza i spłonie.
(mpw)