Od soboty na Marsie jest amerykańska sonda "Spirit", która przekazała już na Ziemię zdjęcia z Marsa. Na powierzchni Czerwonej Planety nie ma za to Europejczyków - nie powiodła się kolejna próba nawiązania łączności z lądownikiem "Beagle-2".

REKLAMA

Specjaliści z NASA bez fałszywej skromności mówią o swoim osiągnięciu: Jesteśmy na Marsie, to niesamowite wydarzenie. Przed nami jeszcze wiele kroków do zakończenia tej misji, ale nasz system jest dobry no i jesteśmy na powierzchni.

Wciąż nie wiadomo natomiast co dzieje z „Beagle-2”, drugą marsjańska sondą, wysłaną przez Europejską Agencję Kosmiczną. Sonda, która wylądowała na Marsie 25 grudnia wciąż milczy. Nawet jeśli przetrwała lądowanie, jej uszkodzone nadajniki lub błąd w oprogramowaniu komputerowym mogą na zawsze przesądzić jej los.

Ostatnią nadzieją na nawiązanie kontaktu z „Beaglem” jest jej stacja macierzysta „Mars Express”, która znajduje się na orbicie Czerwonej Planety. Jej potężne teleskopy będą mogły szukać śladów „Beagle’a” już jutro.

Zdobywcy kosmosu z Ameryki i Europy nie tylko ze sobą rywalizują, ale i współpracują. Dowodem na to jest choćby udział Niemców w obydwu przedsięwzięciach. Dlaczego Niemcy grają na dwa fronty, o tym w relacji berlińskiego korespondenta RMF Tomasza Lejmana:

Brytyjskie media piszą, że porażki Europejczyków nie można porównywać z sukcesem Amerykanów. „Beagle” jest niewielkim przyrządem, ważącym zaledwie 60 kg. Jego budżet był też 10-krotnie mniejszy niż pieniądze, jakie na badanie Marsa wydała NASA.

06:35