Służba zdrowia balansuje nad przepaścią, łódzka jest już w niej jedną nogą. W tamtejszych szpitalach trwa referendum, w którym pracownicy mają się wypowiedzieć, czy chcą podpisania kontraktów na przyszłe półrocze.
Większość placówek w Łódzkiem już dawno wyczerpała limity na to półrocze i przyjmuje pacjentów tylko w nagłych wypadkach lub po prostu... zamyka oddziały. A to oznacza problemy, przede wszystkim dla pacjentów i pogotowia.
Coraz większe problem mam, gdzie wysyłać karetki, bo od rana, jak obejmujemy dyżur, dostajemy suche wiadomości i odczytujemy wyniki: zero, zero, zero – to liczba miejsc w szpitalach - opowiada koordynator medyczny Jan Poliński.
Z jednej strony rozumiem ich stanowisko, ale również dla nas sprawa robi się coraz trudniejsza i obawiam się, że jeśli jeden albo dwa szpitale również zamkną swoje podwoje, staniemy w sytuacji, że lekarz, mając nawet ciężkiego pacjenta, nie będzie miał go gdzie umieścić - mówi Paweł Chruszcz, marszałek województwa do spraw zdrowia. Wyniki referendum poznamy 30 czerwca.