Na Słowacji nie ma choroby szalonych krów. Jak podała prywatna telewizja Markiza, powołując się na ministerstwo rolnictwa w Bratysławie, testy mózgu podejrzanego zwierzęcia nie potwierdziły obecności BSE.
Podejrzenie choroby pojawiło się w gospodarstwie rolnym w Żemberovcach w Zachodniej Słowacji u 7-letniej krowy pochodzącej z Holandii, z farmy, gdzie choroba szalonych krów wystąpiła. Gospodarstwo w Żemberovcach objęto już w sobotę kwarantanną. Chore zwierzę przed południem ubito, a jego mózg wysłano do laboratorium w Zwoleniu. Negatywny wynik badania przekazał telewizji słowacki minister rolnictwa. Informację potwierdził także słowacki urząd weterynaryjny. Posłuchaj relacji korespondenta sieci RMF FM Tadeusza Wojciechowskiego:
Jednak mimo to wszystkie sztuki bydła na Słowacji, mające ponad 30 miesięcy, będą poddane testom na BSE - zdecydowało w poniedziałek słowackie ministerstwo rolnictwa. Na Słowacji jest obecnie 650 tysięcy sztuk bydła, w tym 270 tysięcy krów. Trafiające do rzeźni bydło, mające dziś ponad 2,5 roku, będzie obowiązkowo poddawane testom na BSE. Minister rolnictwa Pavol Koncosz szacuje, że będzie to kosztować budżet Słowacji 570 mln koron (około 47 mln zł). Od soboty na Słowacji obowiązuje zakaz przywożenia z Czech żywego bydła, wołowiny i wyrobów z tego mięsa oraz karmy dla zwierząt. Właściciele sklepów zostali zobowiązani do wycofania z handlu czeskich wyrobów zawierających wołowinę. Z opublikowanych w poniedziałek rezultatów sondażu agencji "Polus" wynika, że ponad 49 procent Słowaków, deklarujących się jako zwolennicy wyrobów z wołowiny, po ubiegłotygodniowej informacji z Czech o wykryciu BSE całkowicie lub zdecydowanie ograniczyło konsumpcję tego mięsa. 46 proc. Słowaków jest przekonanych, że choroba może się pojawić w ich kraju.
foto RMF FM
09:55