14 procent dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym w Polsce zmaga się z otyłością i nadwagą. W 99 procentach przypadków to efekt złej diety i trybu życia. Te niepokojące dane podała Klinika Pediatrii, Endokrynologii i Diabetologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Zarówno nadmiar kalorii, jak i brak możliwości ich wykorzystania, czyli wystarczającej ilości ruchu ponosi winę za otyłość dziecięcą - podkreśla Ewa prof. Małecka-Tendera z kliniki. Dodaje, że bardzo ważne jest kształtowanie odpowiednich nawyków żywieniowych już od pierwszego roku życia, jak np. podawanie dziecku do picia wody, a nie tylko gęstych i słodkich soków. Dzięki nawykowi picia wody dziecko nie kojarzy picia z przyjemnością spożywania czegoś słodkiego. SŁODYCZE nie powinny być w domu łatwo dostępne, dziecko nie powinno być też nimi nagradzane, żeby nie kojarzyło każdej pozytywnej sytuacji z jednoczesnym spożywaniem słodkiego pokarmu. To nie znaczy, że dziecku nie można dawać słodyczy, tylko nie trzeba z tego robić nawyku dnia codziennego - zaznacza prof. Małecka-Tendera.
Preferowane jest jedzenie domowe, a niewskazane to z fast foodów. Z diety należy wyłączyć tłustą i kaloryczną żywność i napoje, zastępując ją warzywami, które są dobrym "wypełniaczem". Co ciekawe, otyłe dzieci często nie cierpią warzyw. Myślę, że to efekt błędu z wczesnego dzieciństwa - rodzice podają mu np. marchewkę, ono nią pluje. Rodzice stwierdzają: nie lubi marchewki, więc mu nie będziemy dawać. To nie jest tak, dziecko musi się przyzwyczaić, czasem trzeba tę marchewkę podać 20 razy i dawać przykład, jedząc ją samemu. Jeżeli dziecko widzi, że wszyscy jedzą jarzyny, chce być takie jak wszyscy i prędzej się daje przekonać - zapewnia profesor.
Strategię z takimi elementami powinny prowadzić rodziny, gdzie jest większe ryzyko otyłości - rodzice mają taką skłonność, dziecko rodzi się z dużą masa urodzeniową, a matka paliła w czasie ciąży papierosy.
Należy też pamiętać, by drastycznie nie zmniejszać dziecku liczby kalorii, co bywa dopuszczane w dietach dla dorosłych. Dziecko bowiem rozwija się, rośnie i potrzebuje materiałów budulcowych.
Efekty pracy z otyłymi dziećmi są podobne w większości ośrodków - chudnie ok. 20-25 procent pacjentów. Problem jednak nie tkwi w tym, by stracić wagę, bo dziecko rośnie i do niej dorasta, ale by właściwą wagę utrzymać. Efekt jojo jest, niestety, powszechny również u dzieci - podsumowuje prof. Małecka - Tendera.
Kierowany przez Klinikę Pediatrii, Endokrynologii i Diabetologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego ośrodek otrzymał właśnie prestiżowy certyfikat Europejskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością (EASO), który przyznano dotąd zaledwie ponad 20 ośrodkom w całej Europie. Certyfikat potwierdza nasze umiejętności w zmaganiu się z problemem otyłości dziecięcej. Celowo unikam słowa leczenie, bo leczenie otyłości jest sprawą rodziny i pacjenta, lekarz jest tyko asystentem i doradcą. Certyfikat potwierdza, że jesteśmy tym właściwym asystentem i doradcą, i że mamy możliwości prowadzenia poradnictwa - mówi prof. Ewa Małecka - Tendera.
Aby uzyskać nadawany na dwa lata certyfikat, placówka musiała m.in. wykazać, że problemem otyłości zajmuje się multidyscyplinarnie. Z dzieckiem w katowickiej przyszpitalnej poradni pracują lekarze z dorobkiem naukowym na temat otyłości, w zespole jest też dietetyk, który pomaga ustalić dziecku odpowiednią dietę, oraz psycholog, który pracuje i z dzieckiem, i z rodziną. Czasami potrzebna jest hospitalizacja - np. by wykluczyć chorobę powodującą otyłość lub leczyć powikłania będące jej efektem.