Mieli być na orbicie 8, góra 10 dni, a utknęli na 9 miesięcy. Dziś wracają na Ziemię. Astronauci NASA Barry "Butch" Wilmore i Sunita "Suni" Williams wraz z dwoma członkami załogi Crew-9 - astronautą NASA Nickiem Hague i kosmonautą Roskosmosu Aleksandrem Gorbunowem - są na pokładzie statku Crew Dragon Freedom, który nad ranem odłączył się od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ich lądowanie u wybrzeży Florydy zapowiedziano dziś przed godziną 23 czasu polskiego.
Sunita Williams i Butch Willmore mieli uczestniczyć tylko w testowej misji pojazdu firmy Boeing Starliner, który wyniósł ich na orbitę na początku czerwca ubiegłego roku. Ponieważ nie działał do końca tak, jak to było przewidziane (były kłopoty z jego silnikami manewrowymi) NASA opóźniała powrót. Boeing prowadził na Ziemi testy, by upewnić się, że mogą bezpiecznie wracać. Ostatecznie NASA jednak zdecydowała, że swoim pojazdem nie polecą i poczekają na alternatywny transport. Starliner bezpiecznie wrócił na Ziemię pusty. Oni zostali na orbicie.
Podjęto decyzje, że wrócą na Ziemię wraz z kolejną załogą lecącą na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), oznaczoną Crew-9. Trzeba było tylko zwolnić dla nich miejsca. Crew-9 "odchudzono" więc przed startem o dwie astronautki. Williams i Willmore'a włączono w skład Crew-9 całkiem praktycznie, Sunita Williams została nawet dowódcą całej ISS. Powrót planowano na luty bieżącego roku - po tym, jak na orbitę mieli trafić ich zmiennicy, załoga Crew-10.
NASA podkreśla, że podczas tego przedłużonego pobytu astronauci nie mieli okazji się nudzić. To dobrze wyszkoleni specjaliści, którzy mogli przejąć część obowiązków na orbicie, zarówno normalne prace służące utrzymaniu kosmicznego laboratorium, jak i część badań naukowych. Brali też udział w spacerach kosmicznych, bo oboje robili to już wcześniej i byli do tego przeszkoleni. Przez cały czas utrzymywali normalny reżim ćwiczeń fizycznych, który miał zapewnić, że przedłużony pobyt nie odbije się negatywnie na ich zdrowiu.
Ostatecznie ich pobyt na orbicie nie był rekordowo długi. Kilkoro amerykańskich astronautów latało przez dłuższy czas. Rosjanie, znani z długotrwałych lotów, tym bardziej. Generalnie zakładano, że dla profesjonalnych astronautów, odpowiednio wyćwiczonych, to nie powinien być problem. Oczywiście rodzinne plany musiały ulec przestawieniu, ale to też uważa się za pewnego rodzaju normę w przypadku tej pracy. Ta dwójka w misjach transportowych dostała więcej rzeczy osobistych, a intensywny trening miał zapewnić im odpowiednią kondycję. Oczywiście, po tak długim locie przyzwyczajenie się do ziemskiego ciążenia nie będzie natychmiastowe, ale to też nie jest coś, z czym astronauci nie potrafiliby się uporać...
Wokół powrotu astronautów doszło jednak do politycznych zawirowań. Nowy prezydent Donald Trump obwinił byłego prezydenta Joe Bidena, że ich porzucił, poprosił właściciela Space X Elona Muska, który zapewnia transport astronautów na orbitę, by ich jak najszybciej sprowadził. Ostatecznie dokonano pewnych przesunięć w harmonogramie, a załoga Crew-10 w ubiegłym tygodniu poleciała na orbitę innym pojazdem Crew Dragon niż początkowo planowano. Jej astronauci przejęli obowiązki, a wspominana czwórka wraca na pokładzie pojazdu Crew Dragon, który przycumowany do stacji czekał na nich od września.