Jak przekonuje główny inspektor sanitarny kraju ryzyko zarażenia się chorobą szalonych krów w Polsce jest małe.

"Jesteśmy zwolennikami radykalnych działań, dlatego sprawdzamy wszystkie sklepy, ale trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że te działania są na wyrost i wyłącznie zapobiegawcze" - uspokaja Paweł Policzkiewicz. Od dwóch miesięcy w Polsce obowiązuje zakaz importu wołowiny z krajów, w których wystąpiła choroba szalonych krów, a inspektorzy sanitarni wycofują ze sklepów towary, które w swoim składzie zawierają białko bydlęce importowane z tych krajów. Dotychczas kontrolą objęto ok. 40 tys. sklepów, a inspektorzy sanitarni zakazali m.in. sprzedaży 7 ton wędlin, 8 ton żelatyny, i 800 kg mięsa i jego przetworów.

Policzkiewicz uspokaja, że dla naszego zdrowia niegroźne są leki produkowane przy użyciu surowców wołowych. Możliwość zarażenia się tą drogą jest tylko hipotetyczna - dodaje profesor Paweł Liberski z Akademii Medycznej w Łodzi. "Na razie nie znane są takie przypadki. Znamy natomiast inne polegające na przenoszeniu choroby przez krew" - przyznaje Liberski. Dlatego ministerstwo zdrowia wprowadziło zakaz pobierania krwi od osób, które w latach 1980-1996 przebywały przez kilka miesięcy w Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Producenci farmaceutyków muszą przedstawiać certyfikaty o pochodzeniu krów, które wykorzystano przy produkcji medykamentów: "Większość firm farmaceutycznych stosuje zamknięte stada. To są stada, które są sprowadzane z krajów gdzie nie ma BSE i nie ma scrapie, czyli Australia, Nowa Zelandia, Argentyna np. I wtedy mimo, że to jest produkowane z krowich produktów to istnieje 100-procentowa pewność, że te krowy nie są zakaźne". Na razie nie opisano żadnego przypadku zarażenia się chorobą Creutzfelda-Jacoba przez szczepionki bądź leki.

foto RMF FM

09:35