Olimpijski ogień coraz bliżej Turynu. Dziś krążył on po miasteczkach, w których konkurować będą ze sobą narciarze, bobsleiści i snowboardziści. Odwiedził także cmentarz, na którym pochowany jest Giovanni Agnelli – jeden z najbardziej znanych szefów Fiata.
Trasę olimpijskiej sztafety zmieniono specjalnie, by oddać hołd jednemu z największych mieszkańców Turynu. Chociaż od jego śmieci minęły 3 lata, to mieszkańcy regionu wciąż go ciepło wspominają. Gianni Agnelli – wszyscy go tu znali. To dzięki niemu igrzyska odbędą się w Turynie - mówi właścicielka hotelu w centrum miasta.
Olimpiada była marzeniem Agnelliego, a fabryka samochodów, którą kierował przez 30 lat – oczkiem w głowie. To właśnie za jego rządów przedsiębiorstwo stało się prawdziwą potęgą. Rodzina Agnellich dała pracę wielu turyńczykom, a milionom osób – tanie samochody.
Właściciele Fiata nie mieli jednak łatwego życia. Często porównuje się ich do rodu Kennedych, na którym ciąży tajemnicza klątwa. Członkowie rodu Agnellich często umierali na rzadkie odmiany raka, popełniali samobójstwa albo ginęli w wypadkach lotniczych.