„Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce. Wiem, że polskie orkiestry są znakomite. To duża satysfakcja - po prostu stanąć przed zespołem i poprosić, aby zaczęli grać” – mówi gość 6. edycji Festiwalu Muzyki Filmowej Don Davis, twórca m.in. ścieżki dźwiękowej do trylogii „Matrix”. Pytany o największe inspiracje wskazuje deadline, ale też możliwość pracy nad dobrze przemyślanym materiałem. „Pracujesz nad czymś przez kilka lat, a potem, poprzez reakcję widowni, widzisz efekt swoich starań. To więcej warte niż pieniądze, które mi płacą!” – podkreśla.
Don Davis to gość specjalny 6. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie (26-29 września 2013). 29 września Davis będzie dyrygował orkiestrą AUKSO podczas wyjątkowego koncertu Matrix Live: Film In Concert. Wywiad przeprowadzono w studiu kompozytora w Calabasas w Kalifornii. Z artystą rozmawiała Patrycja Kazadi.
Patrycja Kazadi: Zanim porozmawiamy o Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie, chciałabym cofnąć się w czasie i zapytać o Twoje dzieciństwo. W jaki sposób ujawniła się Twoja fascynacja muzyką? Jak duży wpływ na karierę muzyczną mieli Twoi rodzice?
Don Davis, kompozytor: Kiedy powiedziałem rodzicom, że chcę być muzykiem, odparli: "Nie, nie chcesz". Wtedy już wiedziałem, że faktycznie nim będę.
Tylko po to, aby zrobić im na złość...
To było coś w tym rodzaju. To śmieszne, ponieważ ani moi rodzice, ani brat, ani siostry nie są muzykalni, chociaż obie moje siostry, a także brat, brali lekcje pianina, uczyli się grać na gitarze. Z jakiegoś powodu moja mama zapisała mnie do jednego zespołu. Dorastałem w Anaheim. W sezonie letnim, w parku rozrywki organizowano tam zajęcia muzyczne dla dzieci. Jeden facet popatrzył na moje zęby i powiedział: "Będziesz trębaczem". Odpowiedziałem: "W porządku". Wiem, to brzmi absurdalnie, gdy o tym myślę... Tak więc, zacząłem grać na trąbce.
Co było potem?
Po tym komentarzu zapisano mnie do klasy. Dali mi trąbkę i powiedzieli "dmuchaj tu". Tak więc zacząłem ćwiczyć grę na trąbce, brałem lekcje, zaangażowałem się. Podejrzewam, że to, co mnie w tym pociągało, to fakt, że była to rzecz zupełnie różna od tego, czym zajmowali się członkowie mojej rodziny.
Ukończyłeś UCLA (Uniwersytet Kalifornijski - przyp. red.), ale co stało się potem? W jaki sposób stałeś się orkiestratorem pracującym przy popularnych telewizyjnych widowiskach, serialach i filmach?
To był potęgujący się proces. Kiedy studiowałem na UCLA jednocześnie uczyłem się orkiestracji u nauczyciela, który nazywał się Albert Harris. Był znakomitym instrumentatorem, ale jednocześnie hollywoodzkim twórcą o mocnej pozycji. Nauczyłem się wtedy bardzo wielu praktycznych umiejętności. W tym czasie Harris orkiestrował między innymi dla Joe Harnella, który skomponował muzykę do serialu "Incredible Hulk", o tym wielkim, zielonym, skaczącym potworze. Albert przedstawił mnie Joe Harnellowi, który zaczął zapraszać mnie na nagrania...
To rzeczywiście prawda, że akurat w tym zawodzie (myślę, że podobnie jest w dziennikarstwie), nawet, jeśli wykonujesz najgłupszą robotę, jest szansa, że poznasz kogoś, kto jest wpływową, pełną energii osobą. Kiedy pracowałem przy "Pięknej i Bestii", zostałem polecony reżyserowi filmu "Blackout". Niestety nie był to zbyt dobry film. Ale jest sporo filmów niskobudżetowych, robionych przez osoby początkujące... Nie był to zupełnie beznadziejny film, ale właściwie nikt go nie widział... Natomiast montażystą tego filmu był Zach Staenberg. Zostaliśmy przyjaciółmi i kilka lat później Zach dostał pracę przy produkcji filmu "Brudne pieniądze", którego twórcami byli bracia Wachowscy... Zach powiedział: "Może chciałbyś zobaczyć scenariusz?". Przeczytałem go i myślę, że to był jeden z najlepszych scenariuszy, jakie w życiu widziałem.
Ciekawi mnie, jak wygląda proces pisania muzyki. Udajesz się na plan, spotykasz się z obsadą, po prostu czytasz scenariusz? Jak zaczyna się Twoja praca?
Proces tworzenia muzyki zawsze zaczyna się od scenariusza. Na początku czytam scenariusz. W przypadku "Matrixa", bracia Wachowscy pokazali mi swoje rysunki, storyboardy, które były bardzo wyjątkowe. Nie wiem, czy widziałaś kiedyś storyboardy? Zwykle są to proste, niewyszukane rysunki postaci. Larry i Andy nie akceptowali czegoś takiego. Wcześniej pracowali tworząc komiksy. Zdaje się, że pracowali nawet w "Marvel Comics". Znali rysowników komiksów, w związku z czym ich storyboardy zrobili artyści tworzący komiksy. Pokazali mi te rysunki - wyglądały jak powieść w formie komiksu. Właściwie, z tego, co wiem, później opublikowali te rysunki. Były naprawdę nadzwyczajne.
Co Cię inspiruje?
Deadline mnie inspiruje (śmiech).
To raczej motywacja niż inspiracja...
To jest strach, nieszczęsny strach (śmiech). Bardzo inspirująca jest praca nad materiałem, który jest dobrze przemyślany. To dlatego "Matrix" był tak inspirujący. To był naprawdę bardzo dobrze przemyślany projekt. Niesamowita idea: "Zróbmy mocny, ostry film Kung-Fu traktujący o filozofii!". Nawet nie potrafię wytłumaczyć, jak niesamowicie jest być zaangażowanym w coś takiego.
Co czułeś, gdy wybrałeś się na premierę "Matrixa" i słyszałeś swoją muzykę, której towarzyszył obraz i reakcje widowni?
Widziałaś film "Hitchcock"? Jest tam bardzo ciekawa scena. Anthony Hopkins gra Hitchcocka i wybiera się na premierę "Psychozy". Idzie do kuluarów i stara się "dyrygować" widownią, aby krzyczała w odpowiednim momencie.
Nie wiem, czy Hitchcock faktycznie kiedyś zrobił coś takiego, ale ta scena bardzo dobrze ilustruje sytuację, gdy pracujesz nad czymś przez kilka lat, a potem, poprzez reakcję widowni, widzisz efekt swoich starań. To więcej warte niż pieniądze, które mi płacą!
Opowiedz proszę o "The Matrix Live Tour".
To coś, czego absolutnie nie przewidziałem, ale pomyślałem, że to świetnie mieć szansę zagrać tę muzykę z różnymi orkiestrami. Pierwszy raz robię to w Europie, poza tym nigdy wcześniej nie byłem w Polsce, ale wiem, że polskie orkiestry są znakomite. Każda z orkiestr ma swoją własną osobowość, to niesamowite słyszeć daną orkiestrę w jej własnym "geście". Właśnie tak to nazywamy - gesty. Różne rzeczy wychodzą w trakcie takiego koncertu. Dla mnie to fascynujące. Do tego muzykalność każdego członka orkiestry jest ogromna. To duża satysfakcja - po prostu stanąć przed zespołem i poprosić, aby zaczęli grać.