Pamiętacie film "Kevin sam w Nowym Jorku"? Reżyser drugiej części kultowej dla wielu widzów serii przyznał w wywiadzie dla "San Francisco Chronicle", że żałuje króciutkiego występu Donalda Trumpa w tej produkcji.
Występ Donalda Trumpa w filmie "Kevin sam w Nowym Jorku" trudno nazwać nawet epizodem. Trwa 7 sekund. Trump, zagadnięty przez głównego bohatera (w tej roli Macaulay Culkin), daje mu wskazówki, jak dojść do lobby Hotelu Plaza, którego był wówczas właścicielem.
W wywiadzie dla Business Insidera z okazji 30-lecia premiery filmu reżyser Chris Columbus zdradził, że Trump zgodził się na nagrywanie w jego hotelu pod warunkiem, że wystąpi na ekranie. 3 lata później na swoim portalu społecznościowym Truth Social Trump przedstawił inną wersję wydarzeń. Stwierdził, że był bardzo zajęty i wcale nie zależało mu na pojawieniu się w filmie, ale reżyser go błagał. Dodał, że ludzie dzwonią do niego za każdym razem, gdy "Kevin sam w Nowym Jorku" jest emitowany. "Moje epizodyczne pojawienie się pomogło filmowi odnieść sukces" - przekonywał.
W najnowszym wywiadzie dla "San Francisco Chronicle" Columbus przyznał, że nie rozumie popularności sceny z Trumpem i żałuje, że jej nie wyciął.
Wyświetliliśmy film w Chicago, a kiedy ten moment pojawił się na ekranie, publiczność oszalała - wspominał reżyser. Uważali, że to było przezabawne. Myślę, że wiem dużo o komedii, ale oczywiście tak nie jest, ponieważ nigdy nie myślałem, że zostanie to uznane za zabawne - dodał. Stwierdził też, że ta scena stała się dla niego przekleństwem.
Co się dzieje w umyśle tego faceta? Powiedział, że kłamię. Nie kłamię. Powiedział, że błagałem go o udział w filmie, ale nie ma świata, w którym kiedykolwiek błagałbym nieaktora o udział w filmie. Ale byliśmy zdesperowani, by zdobyć Plaza Hotel - podkreślał Columbus, komentując wersję wydarzeń przedstawioną przez Trumpa.
Reżyser stwierdził, że chciałby wyciąć scenę z Trumpem ze swojego hitowego filmu, ale wie, że nie może tego zrobić. Jeśli ją wytnę, prawdopodobnie zostanę odesłany z kraju. Zostanę uznany za nienadającego się do życia w Stanach Zjednoczonych, więc będę musiał wrócić do Włoch - zauważył ironicznie Columbus - Amerykanin o włoskich korzeniach. Nawiązał w ten sposób do planów administracji Trumpa związanych z masowymi deportacjami.