Zeszłej wiosny amerykański aktor Jamie Foxx, znany m.in. z filmu "Django", niespodziewanie trafił do szpitala. Internet obiegały rozmaite teorie o przyczynach jego hospitalizacji. Laureat Oscara, który wrócił już do zdrowia, zdradził w opublikowanym niedawno programie, że doznał udaru z powodu nagłego krwawienia do mózgu. "Nie pamiętam 20 dni swojego życia" – opowiedział aktor.
O zagadkowej chorobie Jamiego Foxxa media rozpisują się od wielu miesięcy. W kwietniu ubiegłego roku aktor niespodziewanie trafił do szpitala. Zgodnie z ówczesnymi doniesieniami, gwiazdor "Django" został przewieziony do renomowanej placówki, która specjalizuje się w leczeniu osób po udarze oraz urazie mózgu lub rdzenia kręgowego. W sieci co rusz pojawiały się nowe, nierzadko absurdalne teorie na temat choroby hollywoodzkiego aktora. Jedna z nich głosiła, że jego komplikacje zdrowotne wynikały z przyjęcia... szczepionki na koronawirusa.
O swoich traumatycznych doświadczeniach 56-letni zdobywca Oscara opowiedział zeszłej zimy, odbierając przyznaną mu przez amerykańskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych nagrodę Vanguard Award. Tego, przez co przeszedłem, nie życzyłbym najgorszemu wrogowi. Nabrałem nowego szacunku do życia - wyznał ze sceny Foxx.
Niespełna dwa miesiące później aktor wrócił do pracy nad swoim nowym filmem, komedią sensacyjną "Back in Action", w której wystąpił u boku Cameron Diaz. Premiera obrazu zaplanowana jest na styczeń.
O przyczynie swojej hospitalizacji Foxx opowiedział w nowym komediowym programie Netfliksa "What Had Happened Was", który 10 grudnia zadebiutował na szklanym ekranie. Okazuje się, że gwiazdor doznał rozległego udaru z powodu nagłego krwawienia do mózgu.
11 kwietnia miałem silny ból głowy, więc poprosiłem o aspirynę. Zacząłem tracić przytomność. To był dziwnie spokojny moment. Życie wcale nie mignęło mi przed oczami. Widziałem tunel, ale nie widziałem światła. Nie pamiętam 20 dni swojego życia - relacjonował aktor.
Foxx podkreślił, że powrót do zdrowia zawdzięcza swojej siostrze Deidrze, która natychmiast zawiozła go do szpitala w Atlancie, gdzie przeszedł ratujący życie zabieg. Gwiazdor zaznaczył, że bliscy starali się utrzymać w tajemnicy szczegóły jego choroby, aby nie narażać go na bezlitosne kpiny internautów.
Po udarze miałem potworne zawroty głowy, przez co moja głowa kiwała się na wszystkie strony. Moja rodzina była przekonana, że jeśli ludzie mnie takiego zobaczą, stanę się bohaterem setek memów - wyjaśnił Foxx.
Aktor wyznał, że gdy 4 maja zeszłego roku wybudził się ze śpiączki, zrozumiał, że czeka go długa i żmudna rehabilitacja. Kiedy się obudziłem, musiałem korzystać z wózka inwalidzkiego. Nie mogłem chodzić. Nie mogłem uwierzyć, że miałem udar. Mój terapeuta powiedział: "Musisz zabić starego Jamiego, żeby nowy Jamie mógł rozkwitnąć". Bóg pobłogosławił mnie pieniędzmi i sławą, a kiedy zapomniałem o Bogu, pobłogosławił mnie udarem - stwierdził Foxx.
Tuż przed premierą "What Had Happened Was" aktor opublikował na Instagramie post, w którym wyraził wdzięczność wobec fanów za nieustające wsparcie. "Chcę po prostu podziękować wszystkim, którzy się za mnie modlili. Teraz macie szansę usłyszeć, co naprawdę się wtedy wydarzyło. To wielkie szczęście móc opowiedzieć wam moją historię na własnych zasadach" - napisał Foxx.