Użycie elektrycznego paralizatora wobec Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver było przedwczesne i nieadekwatne - oświadczył Paul Kennedy, szef niezależnej komisji, która sporządziła raport w sprawie działania czterech oficerów policji sprzed dwóch lat.

REKLAMA

208-stronicowy raport zawiera 23 wnioski i 16 rekomendacji. Kennedy ujawnił, że szef Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP) William Elliott był przeciwny publikacji dokumentu. Kennedy uznał jednak, że w interesie publicznym leży prezentacja ustaleń prac komisji.

A ta uznała, że reakcja policjantów nie była właściwa, ponieważ nie próbowali załagodzić sytuacji, a Dziekańskiego nie ostrzeżono przed użyciem paralizatora. W dodatku broni użyto wielokrotnie bez potrzeby. Kennedy podkreślił też, że policjanci powinni udzielić Dziekańskiemu pierwszej pomocy.

Wersja oficerów policji, którą przedstawili podczas przesłuchań, została uznana za niewiarygodną.

W raporcie znalazło się m.in. zalecenie, by RCMP zrewidowała programy treningu użycia paralizatora i przeszkoliła policjantów w zasadach postępowania z osobami, które mają problemy z komunikowaniem się.

W pierwszych komentarzach po oświadczeniu Kennedy'ego dziennikarze telewizji CBC wskazywali na ostry ton raportu komisji. Jej dochodzenie trwało dwa lata. Komisja otrzymała ponad 100 formalnych skarg na działanie policji wobec Dziekańskiego.

Robert Dziekański zmarł na lotnisku w Vancouver 14 października 2007 roku, wielokrotnie rażony policyjnym paralizatorem. Funkcjonariusze użyli narzędzia, by obezwładnić mężczyznę. Jak wynikało z filmu, który jeden ze świadków wydarzenia nagrał swoim telefonem komórkowym, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie. Był po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt nie skierował go do właściwej dalszej części lotniska. W niczym jednak nie zagrażał policjantom. W Vancouver trwa proces wytoczony przez matkę Dziekańskiego, Zofię Cisowską, policjantom, władzom lotniska w tym mieście oraz władzom prowincji Kolumbia Brytyjska i władzom federalnym.