Matka Roberta Dziekańskiego, Polaka porażonego paralizatorem na lotnisku w Vancouver chce postawić przed polskim sądem policjantów, którzy doprowadzili do śmierci jej syna - czytamy w "Dzienniku". 13 października 2007 r. czterej funkcjonariusze obezwładniając mężczyznę śmiertelnie porazili go paralizatorem.
W grudniu ubiegłego roku kanadyjska prokuratura oczyściła ich z wszelkich zarzutów. Matka Dziekańskiego chce jednak postawić ich przed polskim sądem wykorzystując porozumienie, jakie kilka lat temu zawarły rządy Polski i Kanady.
Prawnicy, których wynajęła kobieta chcą przedstawić nowe dowody będące efektem tzw.publicznego dochodzenia, które wszczęto w Kanadzie. Chodzi m.in. o wykazanie, że Dziekański wcale nie był tak agresywny i groźny, jak twierdzą policjanci oraz, że władze lotniska miały kilka okazji by zapobiec tragedii, m.in. wówczas, gdy jeden z pracowników lotniska, z pochodzenia Czech, chciał wystąpić w roli tłumacza, ale kazano mu się zająć swoim sprawami.