Społeczność międzynarodowa nie może milczeć w obliczu barbarzyńskiego ataku chemicznego, którego dokonał reżim syryjski, i musi udzielić skutecznej odpowiedzi - powiedział Barack Obama. Prezydent USA przebywa obecnie z oficjalną wizytą w Sztokholmie.
Amerykański przywódca podkreślił, że od decyzji w sprawie ewentualnej interwencji zbrojnej w Syrii oraz podtrzymania zakazu broni chemicznej zależy wiarygodność USA, Kongresu i społeczności międzynarodowej, a nie jego samego.
Zaznaczył, że amerykański wywiad nie powtórzy błędu, jaki popełnił w przypadku wojny w Iraku, oraz że dowody na użycie broni chemicznej przez reżim w Syrii są jednoznaczne.
Obama wyraził również nadzieję, iż prezydent Rosji Władimir Putin przestanie wspierać syryjski reżim. Dodał, że mimo jego bezpośrednich apeli rosyjski przywódca nie zgadza się na podjęcie działania przez Radę Bezpieczeństwa ONZ ws. Syrii.
Jego zdaniem konieczny jest "rzeczywisty, mocny sygnał" w postaci interwencji o ograniczonym zakresie i czasie trwania, która zmniejszyłaby zdolność reżimu prezydenta Syrii Baszara el-Asada do ponownego zastosowania broni chemicznej.
Obama zaznaczył, że nie miał obowiązku prosić Kongresu o zgodę na taką interwencję, ale nie był to pusty gest. Wyraził przekonanie, że Kongres zatwierdzi akcję wojskową w Syrii, ale dodał, że jako naczelny dowódca sił zbrojnych rezerwuje sobie prawo do działania w interesie bezpieczeństwa narodu.
(abs)