Pogłoski o możliwej interwencji milicji pojawiły się wśród protestujących na mińskim Placu Październikowym. Zwolennicy białoruskiej opozycji wciąż okupują centrum stolicy i mają nadzieję, że protest zmobilizuje kolejne osoby do udziału w sobotnim marszu.
- Milicja zagroziła nam, że coś się wydarzy 24 marca. Powiedzieli: jeszcze nie wiecie, co się z wami stanie 24 marca. Pewnie coś planują. Gdy powiedzieliśmy im o wiecu, odparli: tego już nie doczekacie - opowiada jeden z protestujących.
Od niedzielnego wieczora na centralnym placu miasta trwały manifestacje tysięcy przeciwników władzy. Postało miasteczko namiotowe, w którym koczują młodzi ludzie. Na sobotę zapowiedziano wielki marsz, do udziału w którym wzywa opozycyjny przywódca Aleksander Milinkiewicz.
Wygląda jednak na to, że na białoruskich władzach protest i zapowiedź sobotniego marszu nie robi większego wrażenia. Zwolenników opozycji wyśmiewa także białoruska rządowa prasa. Nie łudźcie się, że wasz protest poruszy kogokolwiek. Takie scenariusze spełniają się tylko w snach albo w sypialni - napisała „Sowietskaja Biełarussja”.
Białoruska opozycja protestuje przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, które – wedle oficjalnych wyników – miały zakończyć się miażdżącym zwycięstwem Aleksandra Łukaszenki. Głosowania nie uznał Zachód, a Unia Europejska nie wyklucza nałożenia sankcji na Mińsk.