Kanclerz Niemiec uważa, że wykryte w minionych dniach morderstwa imigrantów, popełnione przez neonazistowski gang, to "hańba dla Niemiec". Angela Merkel bada możliwość delegalizacji neonazistowskiej partii NPD. Kilka dni temu poinformowano, że policja wykryła gang neonazistów odpowiedzialny za zabójstwa ośmiu tureckich i jednego greckiego przedsiębiorcy oraz policjantki.
Terroryzm na skrajnej prawicy to haniebne dla Niemiec. Uczynimy wszystko, by wyjaśnić te wydarzenia i by sprawiedliwości stało się zadość - mówiła Merkel w wystąpieniu podczas zjazdu Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej w Lipsku. Władze rządzącej CDU badają możliwość delegalizacji ugrupowań skrajnie prawicowych, w tym Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD).
Główne niemieckie siły polityczne od kilku lat bezskutecznie usiłują doprowadzić do delegalizacji NPD. W 2003 roku Federalny Trybunał Konstytucyjny oddalił wniosek w tej sprawie, gdy okazało się, że część materiału dowodowego przeciwko NPD pochodziła od działających w partii informatorów Urzędu Ochrony Konstytucji.
Dyskusja na ten temat powróciła w miniony weekend, po tym gdy niemiecką opinią publiczną wstrząsnęło przypadkowe wykrycie przez policję gangu neonazistów odpowiedzialnego za zabójstwa ośmiu tureckich i jednego greckiego przedsiębiorcy w latach 2000-2006 oraz policjantki z Heilbronnu w 2007 r. Członkini grupy morderców sama zgłosiła się na policję - wcześniej jej dwóch wspólników popełniło samobójstwo.
Wczoraj w Dolnej Saksonii zatrzymano domniemanego wspólnika gangu, a niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich przyznał, że działalność grupy to najwyraźniej "nowa forma skrajnie prawicowego terroryzmu". Media piszą o "Frakcji Brunatnej Armii", porównując ugrupowanie z lewacką Frakcją Czerwonej Armii (RAF), która w latach 70. rozpętała w zachodnich Niemczech krwawą kampanię terroru.
W związku ze sprawą neonazistowskiego gangu zbadana zostanie prawidłowość działań niemieckiego kontrwywiadu - Urzędu Ochrony Konstytucji. Media spekulują, że troje przestępców otrzymało od kontrwywiadu nową tożsamość w zamian za pomoc w infiltrowaniu sceny neonazistowskiej. Dzięki temu przez 14 lat policja nie wpadła na ich trop. Według informacji gazety "Bild" w zgliszczach domu w Zwickau znaleziono też fałszywe dokumenty tożsamości, podobne do tych, które otrzymują agenci służb specjalnych.