Jeszcze o północy wydawało się, że szczyt zakończy się wielkim fiaskiem, a konferencja międzyrządowa zostanie zwołana bez udziału Polski. Wtedy do akcji wszedł prezydent Francji, a telefony do Warszawy rozgrzały się do czerwoności.

REKLAMA

Nicolas Sarkozy niewątpliwie przyczynił się do sukcesu spotkania.

Po odrzuceniu przez Polskę wieczorem drugiego dnia szczytu pakietu propozycji kompromisowych, serii nieudanych spotkań bilateralnych z prezydentem Polski i postawionej przez premiera Jarosława Kaczyńskiego groźbie weta, kanclerz Merkel zagroziła, że 26 krajów i tak otworzy Konferencję Międzyrządową, bez Polski. Wówczas to prezydent Francji przejął inicjatywę szukania kompromisu z Polską.

Sarkozy poszedł porozmawiać z Lechem Kaczyńskim, razem udali się do biur francuskiej delegacji. Tam Sarkozy zadzwonił do Jarosława Kaczyńskiego. Potem do Sarkozy'ego dołączył brytyjski premier Tony Blair. Po kolejnej rozmowie z Lechem Kaczyńskim, do całej trójki dołączyli: premier Luksemburga Jean Claude Juncker i premier Hiszpanii Jose Zapatero. Razem jeszcze raz zadzwonili do premiera Kaczyńskiego - cały czas z gabinetu Sarkozy'ego. Ok. godz. 23:40 uznano, że porozumienie jest osiągnięte - relacjonował jego rzecznik David Martinon.

Tam w istocie zostało zawarte porozumienie - potwierdził prezydent Kaczyński po szczycie dziennikarzom. Na przyjęcie mandatu trzeba było poczekać kolejne godziny, aż uporano się z rozmaitymi postulatami, w czym przodowała Wielka Brytania, a także Holandia i Czechy.

Kaczyński bagatelizował pytania dziennikarzy o częste rozmowy telefoniczne z premierem Jarosławem Kaczyńskim podczas szczytu. Niektórzy sugerowali, że ośrodek decyzyjny faktycznie był w Warszawie, a nie w Brukseli. Decyzje podejmowaliśmy wspólnie - zapewniał, dodając: Przeciętnie do swojego brata dzwonię 6-7 razy dziennie

Szef komisji konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego Jo Lainen przyznaje w rozmowie z RMF FM, że czegoś takiego Unia jeszcze nie widziała: To jakieś dziwne, żeby ktoś, kto jest tutaj musiał dzwonić do domu, by zapytać, czy ma powiedzieć „tak” czy „nie”. Normalnie na szczytach spotykają się głowy państw i szefów rządów, dysponujący pełnym mandatem do podejmowania samodzielnych decyzji. Mamy do czynienia z jakimś eksperymentem