Premier Czech Mirek Topolanek udał się na Ukrainę z podpisanym przez Rosję i UE protokołem, dotyczącym monitorowania tranzytu przez terytorium Ukrainy rosyjskiego gazu. Porozumienie podpisano po rozmowach rosyjskiego premiera Władimira Putina z szefem czeskiego rządu w Nowo-Ogariowie koło Moskwy. Negocjacje trwały blisko pięć godzin.
Przesył rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej przez terytorium Ukrainy zostanie wznowiony, gdy tylko obserwatorzy, monitorujący tranzyt paliwa, przystąpią do pracy - oświadczył po spotkaniu Władimir Putin. Rosyjski premier ostrzegł jednak, że dostawy mogą ponownie zostać wstrzymane, jeśli strona ukraińska znów zacznie podkradać gaz, przeznaczony dla odbiorców w innych krajach Europy.
Wcześniej ukraiński wiceminister spraw zagranicznych Kostiantyn Jelisiejew oświadczył, że Rosja dąży do przejęcia ukraińskich rurociągów. Chodzi o podporządkowanie ukraińskiej strony (gazociągu) Gazpromowi, przekazanie stronie rosyjskiej pełnej kontroli nad ukraińskim systemem gazowym i - de facto - rozpoczęcie procesu przywłaszczenia go przez Rosjan - powiedział Jelisiejew na konferencji prasowej w Kijowie. Podkreślił również, że Ukraina jest gotowa współpracować w ramach komisji międzynarodowej z Moskwą i Brukselą, ale nie może zaakceptować rosyjskich propozycji w tej sprawie.
Rozwiązanie proponowane przez Rosjan, by Ukraina stała się częścią procesu międzynarodowego, w którym prócz ukraińskiego Naftohazu miałoby uczestniczyć około 12 firm gazowych z państw europejskich w większości kontrolowanych przez Gazprom, jest dla nas nie do przyjęcia - oświadczył ukraiński dyplomata.
Rosja uzależniała dotąd wznowienie dostaw paliwa do Unii Europejskiej przez Ukrainę od utworzenia wielostronnej komisji, która monitorowałaby tranzyt gazu przez ukraińskie terytorium. W skład tej komisji mieliby wejść - według rosyjskiej propozycji - reprezentanci resortów energetyki Rosji i Ukrainy, przedstawiciele Komisji Europejskiej, Gazpromu i Naftohazu oraz kilkunastu europejskich koncernów produkujących, transportujących i odbierających gaz.
Sobota była dziesiątym dniem bez gazu w Europie Środkowej, Południowej i Wschodniej. Na Krymie nie ma ciepłej wody, w Bułgarii kaloryfery są chłodne, a w Chorwacji zamknięto dopływ gazu dla setek firm i centrów handlowych. Słowacy wyliczają, że za tydzień zaczną się kłopoty z zaopatrzeniem w gaz. Kryzys gazowy zmusił Słowację do ponownego uruchomienia przestarzałego reaktora w elektrowni jądrowej w Jaslovskich Bohunicach. Został on wyłączony pod koniec grudnia ze względu na zobowiązania wobec Unii Europejskiej.
W Polsce zmniejszono dostawy gazu do niektórych dużych przedsiębiorstw, w tym do PKN Orlen i zakładów azotowych Azoty w Puławach. Polski rząd uparcie zapewnia jednak, że Polska pod względem zaopatrzenia w gaz jest krajem bezpiecznym. Nie ma potrzeby stosowania ograniczeń dostaw gazu - mówił w sobotę wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Mimo odmowy Gazpromu Polska będzie również nadal starać się o zwiększenie poboru gazu Gazociągiem Jamalskim, przebiegającym przez nasz kraj na zachód - poinformował wiceminister. Dodał, że do tego potrzebna jest zgoda naszych sąsiadów:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Węgierska spółka gazowa EMFESZ złożyła natomiast do Komisji Europejskiej skargę na ukraiński Naftohaz po całkowitym wstrzymaniu dostaw gazu rosyjskiego. Spółka ubolewa, że Naftohaz rozporządzał gazem, który jest własnością EMFESZ, jak swoim i nie zagwarantował jego tranzytu - napisano w komunikacie, opublikowanym na stronie internetowej. Straty węgierskiej spółki, która dostarcza gaz do około 100 tysięcy mieszkań i 400 przedsiębiorstw przemysłowych, sięgają 30 milionów dolarów. EMFESZ odwołał się w skardze do Europejskiej Karty Energetycznej. To pierwsza prawna konsekwencja rosyjsko - ukraińskiego sporu gazowego.
Jak podała natomiast kancelaria prezydenta Wiktora Juszczenki, w związku z brakiem gazu w Mołdawii i Bułgarii Ukraina dostarczy tym krajom paliwo z własnych zapasów. Dostawy mają wynieść 2 miliony metrów sześciennych na dobę.
Moskwa zamknęła dopływ gazu do rurociągu prowadzącego przez Ukrainę po tym, jak Kijów nie zgodził się na drastyczną podwyżkę cen surowca.