Jest zgoda Moskwy i Kijowa na obecność międzynarodowych obserwatorów w sprawie tranzytu gazu przez Ukrainę. Poinformował o tym szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, który rozmawiał z Władimirem Putinem i Julią Tymoszenko. Z kolei Gazprom nie zgodził się na to, by Polska mogła pobierać więcej gazu z Gazociągu Jamalskiego.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wystąpiło z prośbą o możliwość odbierania z gazociągu tranzytowego przebiegającego przez nasz kraj 5 milionów metrów sześciennych gazu na dobę. Miałoby to w części pokryć niedobory związane z zakręceniem rosyjskiego kurka na ukraińskich gazociągach. Niedobory wynoszą już 9 milionów metrów sześciennych dziennie. PGNiG nie chce wypowiadać się na temat swoich rozmów z rosyjskim monopolistą.
Zarówno Rosja, jak i Ukraina, zgodziły się na wysłanie międzynarodowych kontrolerów, którzy na miejscu mają sprawdzić punkty przesyłu gazu i ocenić, kto - strona rosyjska czy ukraińska - jest odpowiedzialny za problemy z tranzytem gazu do UE. Jest szansa – choć niewielka – że Rosja wznowi dostawy, kiedy grupy obserwatorów znajdą się na miejscu.
W czwartek prezesi rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu oraz przedstawiciele rządów Rosji i Ukrainy spotkają się w Brukseli z Komisją Europejską i czeskim przewodnictwem, by omówić szczegóły i datę rozpoczęcia misji monitoringu.
Rosyjski gaz nie płynie już przez Ukrainę. Za zgodą Władimira Putina Gazprom całkowicie wstrzymał przepływ surowca w kierunku granicy z Ukrainą. Z taką propozycją wystąpił szef rosyjskiego koncernu gazowego Aleksiej Miller.
Wcześniej o całkowitym wstrzymaniu dostaw poinformowały Czechy, Rumunia, Słowacja, Węgry i Austria. Rosyjski Gazprom oskarżył Ukrainę o zamknięcie ostatniego, czwartego rurociągu, którym płynął tranzytem rosyjski gaz do europejskich państw. Ukraińcy odpierają te zarzuty.
W środę rano dostawy z kierunku ukraińskiego jeszcze trwały, choć przesył był mocno ograniczony. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, o godz. 8.30 do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa dotarło pismo od ukraińskiego Naftohazu, w którym zapowiedziano wstrzymanie dostaw. Obecnie do Polski dociera rosyjski gaz wyłącznie z kierunku białoruskiego.
Otrzymaliśmy informację, że na przejściu w Drozdowiczach całkowicie zatrzymano tranzyt gazu. Operator Gaz-system i PGNiG podejmują przedsięwzięcia przewidziane w scenariuszach działaniach kryzysowego, które rekompensują ten ubytek dostaw gazu. Z Wysokoje i z Jamału będzie gaz przetłaczany na południe Polski - powiedział wicepremier i minister Gospodarki Waldemar Pawlak.
Kłopoty z gazem mają polskie koncerny. Mniej gazu będzie dostawał PKN Orlen. Firma zapewnia jednak, że nie doprowadzi to do ograniczenia produkcji.
W gorszej sytuacji są Zakłady Azotowe Puławy. Wieczorem musiały zmniejszyć zużycie gazu o 12 i pół procent. Oznacza to, że dopłacą do produkcji nawozów.
Rosyjski Gazprom oskarżył Ukrainę o zamknięcie ostatniego rurociągu, którym surowiec płynie tranzytem do Europy. Nie możemy wstrzymać tranzytu, bo jesteśmy jedynie krajem tranzytowym - odparł w rozmowie z dziennikarzem RMF FM rzecznik ukraińskiego Naftohazu Walentin Ziemlanski. Dostawy z Rosji zostały ograniczone do zera. Punkty zasilania znajdują się na terytorium Rosji a nie Ukrainy. Dlaczego Rosjanie przestali dostarczać gaz Europie? To pytanie do Gazpromu. Dostarczać gaz lub nie – to ich prawo. Właśnie z niego skorzystali - zaznaczył.
Od wtorku nie pracowały trzy z czterech gazociągów tranzytowych. W środę przestał działać czwarty. Bułgaria, Chorwacja i Węgry ograniczają już dostawy błękitnego paliwa do swoich zakładów przemysłowych. Z kolei Austria sięga już po własne rezerwy.
W połowie stycznia do Niemiec – rozmawiać o gazie – pojedzie Władimir Putin. Rosyjski premier spotka się z kanclerz Angelą Merkel. Zdaniem premiera Rosji wydarzenia ostatnich dni tylko potwierdzają konieczność budowy magistrali Nord Stream czyli gazociągu północnego, który przez Morze Bałtyckie połączyć ma Rosję z Niemcami. Moskwa zapewnia jednak że wizyta nie ma bezpośredniego związku z rosyjsko-ukraińskim kryzysem gazowym i że została zaplanowana wcześniej.
Minął tydzień od wprowadzenia euro przez Słowaków. Wywołana przez euroentuzjastów euforia z powodu przyjęcia unijnej waluty odeszła już na dalszy plan. Od wczoraj tematem nr jeden jest „nudzovy stav”, czyli stan awaryjny dla gospodarki z powodu całkowitego wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu. Reporter RMF FM Maciej Pałahicki odwiedził przygraniczne miejscowości, aby sprawdzić czy mieszkańcy odczuwają już tam brak błękitnego paliwa. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Administracja odchodzącego prezydenta George'a W. Busha przestrzegła Rosję przed manipulowaniem zasobami energetycznymi - w momencie apogeum rosyjsko-ukraińskiego sporu gazowego - pisze AFP, cytując wysokiego funkcjonariusza amerykańskiej administracji.
Rosja, która ciągle grozi swoim sąsiadom i manipuluje ich dostępem do energii, naraża na szwank swe aspiracje odgrywania większej roli w świecie - powiedział doradca amerykańskiego prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Stephen Hadley. Mówił on również o agresji i niepewnych intencjach Rosji, z którymi będzie musiał zmierzyć się przyszły prezydent USA. Barack Obama obejmuje urząd 20 stycznia.
To nie pierwszy raz, kiedy Stany Zjednoczone oskarżają Rosję o posługiwanie się bronią energetyczną. W ostatnich miesiącach stosunki na linii Waszyngton-Moskwa uległy pogorszeniu również ze względu na amerykańskie plany rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, kwestię rozszerzenia NATO o Gruzję i Ukrainę oraz rosyjsko-gruziński konflikt o Osetię Południową.
Czechy, które przewodniczą Wspólnocie w tym półroczu, uznały w ubiegły piątek, że spór między Rosją a Ukrainą o dostawy gazu jest problemem dwustronnym i UE nie będzie interweniować, dopóki nie ucierpią na nim dostawy do państw Unii. Jednak od wczoraj ze skutkami rosyjsko-ukraińskiego sporu muszą zmagać się kraje UE. Czeska prezydencja nie wykluczyła więc zorganizowania trójstronnego szczytu w sprawie kryzysu gazowego z udziałem Rosji i Ukrainy.
Rosja wstrzymała 1 stycznia dostawy gazu na Ukrainę, powołując się na brak porozumienia w sprawie cen za dostawy w bieżącym roku oraz zaległości w płatnościach ze strony Ukrainy. Moskwa dostarcza państwom Unii Europejskiej około 1/4 potrzebnego im gazu. W 80 proc. jest on tłoczony przez Ukrainę.