80 tysięcy ludzi protestowało w piątek przed siedzibą węgierskiego parlamentu w Budapeszcie. Domagali się ustąpienia premiera Ferenca Gyurcsanyego. Szef rządu uzyskał bowiem od deputowanych wotum zaufania.
Przepraszam, nie miałem dość odwagi, by powiedzieć to otwarcie wyborcom - stwierdził węgierski premier Ferenc Gyurcsany w czasie swojego wystąpienia w parlamencie. Chodzi o ujawnienie informacji, że kłamał, by wygrać wybory. Deputowani socjalistów przyjęli słowa premiera oklaskami.
Od początku było niemal pewne, że zakończy się ono pomyślnie dla Gyurcsanyego - jego koalicja ma większość w parlamencie. I dlatego przywódca centroprawicowej opozycji Viktor Orban nazywa głosowanie "kłamliwym, tanim chwytem".
Węgierska opozycja wezwała obywateli, by wzięli udział w antyrządowej demonstracji. Demonstranci zaczęli się gromadzić pod parlamentem w piątek po południu, po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu Ferenca Gyurcsanyego. Protesty zakończyły się na szczęście pokojowo i bez interwencji policji.
Afera rozpoczęła się od ujawnienia, że Ferenc Gyurcsany przyznał, że kłamał, by wygrać wybory i utrzymać się przy władzy.