Coraz więcej tropów prowadzi do Belgii - tak francuskie media komentują postępy śledztwa po serii krwawych zamachów terrorystycznych w Paryżu. W atakach zginęło 129 osób, a ponad 350 zostało rannych.
Według części francuskich mediów odnaleziony pod Paryżem czarny seat, którym uciekł jeden z terrorystów po ostrzelaniu tłumu na ulicy i w restauracjach, ma również belgijskie numery - podobnie jak inne auto, którym poruszali się sprawcy ataku na salę koncertową "Bataclan". Do tego jeden z tych ostatnich - Ismaïl Mostefai, 31-letni Francuz pochodzący z rodziny algierskich imigrantów, był adeptem imama-ekstremisty, który przyjeżdzał regularnie z Belgii, by zachęcić do dżihadu młodych muzułmanów we Francji.
Nadsekwańskie media twierdzą też, powołując się na belgijskie źródła policyjne, że jedna z osób aresztowanych na przedmieściach Brukseli, w ramach śledztwa prowadzącego w Belgii po serii zamachów we Francji, była w Paryżu w dniu zamachów. Może chodzić więc o terrorystę, któremu udało się uciec po atakach. [TUTAJ PRZECZYTACIE WIĘCEJ O POSZUKIWANYM TERRORYŚCIE]
Pojawiły się informacje, że trzech sprawców ataków terrorystycznych w Paryżu mogło pochodzić z brukselskiej dzielnicy Mollenbeck, zamieszkiwanej głównie przez imigrantów. Od dawna się mówiło jednak, że belgijscy policjanci boją się zapuszczać w niektóre jej zaułki. Często dochodziło tu do potyczek z policją i wiadomo było, że lokalny imam wychowuje radykałów. Prawie każdy ostatni atak terrorystyczny miał jakiś związek z tą dzielnicą. Obezwładniony w pociągu z Amsterdamu do Paryża terrorysta el-Khazzani właśnie w Mollenbeck zaopatrzył się w broń. Podobnie sprawcy ataku na Charlie Hebdo. Także jeden ze sprawców ataku w Madrycie mieszkał przez pewien czas z rodziną właśnie w tej dzielnicy. Belgijski minister spraw wewnętrznych zapowiada, że zaprowadzi tam porządek.
(mal)