Zaplanowane na dziś zeznania byłego dyrektora FBI Jamesa Comeya przed senacką komisją ds. wywiadu - zdaniem komentatorów - zapowiadają się na jedno z najważniejszych wydarzeń politycznych ostatnich lat w USA. Wszystkie największe amerykańskie stacje telewizyjne zmieniły programy, by na żywo transmitować zeznania Comeya. Główne programy informacyjne przygotowały specjalne komunikaty zapowiadające "przełomowe wiadomości", a CNN zamieściła na ekranie zegar odliczający czas do rozpoczęcia zeznań. Pierwsze przesłuchanie Comeya przed senacką komisją ma się rozpocząć o godz. 10 (godz. 16 w Polsce).

Były szef FBI będzie występował przed senacką komisją dwukrotnie: rano podczas posiedzenia otwartego dla mediów i publiczności, a następnie po południu podczas posiedzenia przy drzwiach zamkniętych.

Comey, w 2013 roku mianowany na 10-letnią kadencję dyrektora FBI przez poprzedniego prezydenta Baracka Obamę, po niecałych czterech latach urzędowania został niespodziewanie zwolniony ze stanowiska 9 maja przez nowego prezydenta Donalda Trumpa.

O swoim zwolnieniu Comey, siódmy w historii dyrektor FBI, dowiedział się z telewizji.

Swoją decyzję Trump uzasadnił przekonaniem prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa, że Comey "nie jest w stanie skutecznie kierować" FBI. Później prezydent podawał inne, niekiedy wzajemnie wykluczające się wyjaśnienia.

Przed posiedzeniem senacka komisja ds. wywiadu ujawniła oświadczenie wstępne byłego dyrektora FBI, w którym opisuje on swoje spotkania z Trumpem. Podczas tych spotkań prezydent miał domagać się, by Comey zobowiązał się do lojalności wobec niego, a nie amerykańskiej konstytucji, czemu Comey się sprzeciwił.

Oświadczenie wstępne Comeya zawiera znany już z doniesień medialnych opis jego spotkania z Trumpem w Gabinecie Owalnym Białego Domu 14 lutego, a więc dzień po zwolnieniu Michaela Flynna ze stanowiska prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Trump miał poprosić swoich najbliższych współpracowników o pozostawienie go sam na sam z dyrektorem FBI, a następnie poprosić Comeya, aby ten "dał sobie spokój" z dalszym dochodzeniem wobec Flynna. Po tej rozmowie Comey sporządził notatkę służbową z przebiegu spotkania i zostawił ją na przechowanie w siedzibie FBI.

W oświadczeniu wstępnym były dyrektor FBI wyjaśnił, że słowa prezydenta zrozumiał jako próbę nakłonienia go do zakończenia śledztwa w sprawie zatajenia przez Flynna szczegółów na temat jego kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie, Siergiejem Kislakiem. Comey ujawnia także nieznane wcześniej szczegóły rozmowy telefonicznej z Trumpem przeprowadzonej 30 marca, a więc półtora miesiąca po spotkaniu w Białym Domu. Comey twierdzi, że podczas tej rozmowy Trump narzekał, iż podejrzenia wobec jego sztabu wyborczego o kontakty z przedstawicielami Kremla utrudniają mu rządzenie, i miał zapytać Comeya: "Co możemy z tym zrobić?".

Zdaniem ekspertów prawnych, jeśli prezydent Trump rzeczywiście wywierał naciski na dyrektora FBI w celu zakończenia śledztwa, może to posłużyć jako podstawa do wysunięcia wobec niego zarzutu utrudniania dochodzenia. Notatka służbowa agenta FBI sporządzona bezpośrednio po rozmowie z osobą ważną dla śledztwa jest traktowana w prawie amerykańskim jako materiał dowodowy w procesie kryminalnym. W odniesieniu do prezydenta taki zarzut może być podstawą do rozpoczęcia wobec niego procedury impeachmentu.

Przesłuchanie Comeya będzie sprawdzianem także dla Demokratów i Republikanów zasiadających w senackiej komisji ds. wywiadu. W przeciwieństwie do skłóconej komisji ds. wywiadu w Izbie Reprezentantów, była ona dotąd wskazywana jako wzór ponadpartyjnej współpracy w dążeniu do prawdy.

Demokraci z jednej strony poddawani są naciskom przez radykalne "doły partyjne", by wytoczyć przeciw Trumpowi "ciężką artylerię" w postaci groźby impeachmentu, a z drugiej obawiają się wysuwanych przez Trumpa i jego zwolenników oskarżeń o urządzanie "polowania na czarownice". Republikanie także są w niełatwej sytuacji. Unikanie na posiedzeniach pytań związanych z zarzutami wobec sztabu wyborczego Trumpa może spowodować oskarżenie ich o próbę tuszowania niewygodnych faktów, z kolei zbyt agresywne zgłębianie kwestii ewentualnych powiązań współpracowników Trumpa z Rosją może ich narazić na odwet ze strony prezydenta i jego sojuszników.

W sondażu przeprowadzonym na zlecenie portalu Politico przez ośrodek Morning Consult wśród Amerykanów zarejestrowanych do głosowania, 9 maja, a więc bezpośrednio po zwolnieniu Comeya ze stanowiska, 35 proc. badanych oceniało decyzję prezydenta w tej sprawie jako słuszną, 33 proc. było przeciwnego zdania, a 32 proc. nie miało opinii lub nie słyszało o tej sprawie. Zdaniem bardziej sceptycznych politologów wyniki sondażu, a zwłaszcza wysoki odsetek respondentów bez wyrobionej opinii, są ostrzeżeniem, że czwartkowe wystąpienie Comeya przed komisją Senatu może okazać się ważnym wydarzeniem tylko dla mediów i polityków, a rozczarowaniem dla całej reszty społeczeństwa.


(j.)