W Izraelu odbywają się wybory parlamentarne. Na głosowanie przychodzą tłumy. Swój głos oddał już między innymi premier Izraela i szef prawicowego Likudu Benjamin Netanjahu wraz z żoną Sarą. Zaapelował do Izraelczyków, aby dokonali "właściwego wyboru". Wybory do Knesetu śledzi na miejscu specjalny wysłannik RMF FM do Izraela Paweł Balinowski.
Około 10 tysięcy lokali wyborczych otwarto o godzinie 6 polskiego czasu. Obywatele Izreala wybierają skład 120-osobowego Knesetu. Wybory w tym kraju to święto narodowe, dlatego większość Izraelczyków ma w tym dniu wolne. Wyniki głosowania zadecydują, czy Benjamin "Bibi" Netanjahu zostanie na stanowisku na 5 kadencję, czy zastąpi go wojskowy - generał, były szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Izraela Benjamin "Benny" Gantz. To wybór prawica kontra centrolewica.
Prawicowy Likud premiera Netanjahu od 10 lat walczy z centrolewicową koalicją Niebiesko-Białych Bennego Gantza. Jak podkreśla nasz reporter, większość ludzi, którzy głosują na prowadzącego w sondażach Gantza, robi to, by sprzeciwić się Netanjahu.
Dla obywateli jest istotnych kilka kwestii, między innymi bezpieczeństwo i sprawa Palestyny. Netanjahu zapowiedział aneksję Zachodniego Brzegu Jordanu. Jeśli chodzi o Polskę, po głośnych wypowiedziach, które odbiły się szerokim echem nad Wisłą, politycy w Izraelu starali się już nie poruszać tematu, bo jest on ryzykowny - mówi w rozmowie z RMF FM Zeev Baran, polski konsul w Jerozolimie. Jego zdaniem "kryzys w relacjach Izraela i Polski rozwiąże się dopiero po wyborach".
Mieszkańcy Izraela pytani o to, czy Polska to ich przyjaciel, odpowiadają zazwyczaj: oczywiście, ten kraj nie kojarzy nam się tylko z Holokaustem. Wielu jednak dodaje, że to właśnie kwestie Holokaustu pozostają nierozwiązane i zarzucają polskim politykom, ze nie chcą o tym rozmawiać - mówili naszemu reporterowi ludzie spotkani na ulicy.