Calin Georgescu, nacjonalistyczny prorosyjski kandydat niezależny zdobył najwięcej głosów w I turze rumuńskich wyborów prezydenckich; na drugim miejscu znalazła się liderka centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii (USR) - to dane po zliczeniu głosów ze 100 proc. komisji.
Georgescu uzyskał 22,94 proc. głosów, a Elena Lasconi - 19,18 proc. - wynika z danych opublikowanych przez Stały Urząd Wyborczy (AEP). To oni przejdą do drugiej tury wyborów prezydenckich, która odbędzie się 8 grudnia.
Premier Marcel Ciolacu, lider socjaldemokratycznej partii PSD, który był uważany za faworyta w pierwszej turze głosowania, ku zaskoczeniu wszystkich, wylądował na trzeciej pozycji z wynikiem 19,15 proc.
Na czwartym miejscu jest lider radykalnie prawicowej formacji AUR (Związek Jedności Rumunów), George Simion, który zdobył 13,86 proc. głosów.
Nicolae Ciuca, lider Partii Narodowo-Liberalnej, obecnej koalicjantki PSD, uzyskał zaledwie 8,79 proc. poparcia.
W niedzielę 1 grudnia Rumunię czekają wybory parlamentarne.
Absolutnie wszystkie rumuńskie media są zaskoczone wynikami I tury wyborów, a niemal na każdym portalu znalazł się artykuł, zatytułowany: „Kim jest Calin Georgescu?”.
Jak oceniają media, do sukcesu wyborczego tego kandydata niewątpliwie przyczyniła się bardzo intensywna kampania w mediach społecznościowych, przede wszystkim na TikToku. Stratedzy polityczni analizowali i projektowali życie polityczne, ale nie zrozumieli, że nie da się kontrolować internetu - powiedział Polskiej Agencji Prasowej w noc wyborczą jeden z rumuńskich dziennikarzy.
Według komentatorów wynik Georgescu to przede wszystkim głos rozczarowania klasą polityczną oraz wyraz protestu i to już nie tylko przeciwko partiom „mainstreamowym”, ale nawet tym, które plasują się jako te walczące z systemem. Georgescu prześcignął George Simiona, skrajnie prawicowego populistę z partii AUR (Związek Jedności Rumunów), przestawianego przez władze jako „ekstremista”.
Według rozmówców PAP jego poglądy są jeszcze bardziej radykalne niż te reprezentowane przez Simiona. Drogi Georgescu i lidera AUR miały się rozejść po tym, jak ten pierwszy publicznie nazwał „bohaterami” sojusznika Hitlera marszałka Iona Antonescu i twórcę faszystowskiej i antysemickiej Żelaznej Gwardii Zeleę Condreanu.
Georgescu krytykował NATO i tarczę antyrakietową w rumuńskim Deveselu. Mówił, że NATO nie obroni Rumunii i żadnego kraju członkowskiego. Media odnotowują, że w przedwyborczych wywiadach Georgescu, któremu zarzuca się prorosyjskie poglądy (po inwazji Rosji na Ukrainę mówił, że Władimir Putin „bardzo kocha swój kraj i jest otoczony profesjonalistami”), odmawiał odpowiedzi na pytanie o to, czy podziwia rosyjskiego lidera, oskarżanego o zbrodnie wojenne.
"Georgescu to jeden z najbardziej kategorycznych propagatorów antyzachodnich przekazów, korzystnych dla Rosji Władimira Putina" - ocenił portal Radia Europa Libera (Wolna Europa).Wysokiego poparcia dla Georgescu nie przewidziały ani sondaże przedwyborcze, ani wyniki przeprowadzonych podczas niedzielnego głosowania badań exit poll.
Z tych ostatnich wynikało, że szanse na wejście do drugiej tury mają Marcel Ciolacu (25 proc.) i Elena Lasconi, liderka centroprawicowej partii AUR (18 proc.) Georgescu znalazł się na trzecim miejscu z 16 proc., a tuż za nim uplasował się Simion (14-15 proc. w zależności od sondażu).
Druga tura wyborów odbędzie się 8 grudnia. Z kolei 1 grudnia Rumuni będą głosować w wyborach parlamentarnych. Komentatorzy spodziewają się wysokiego wyniku sił radykalnej prawicy – partii AUR i S.O.S Romania, na czele której stoi kontrowersyjna i słynąca ze skandali prorosyjska Diana Sosoaca.