Na 10 lat więzienia został skazany 38-letni lekarz, który przez sześć dni przetrzymywał w bunkrze w Skanii w Szwecji młodą kobietę. Według sądu, mężczyzna zmuszał swoją ofiarę do odgrywania roli jego dziewczyny. Z powodu braku dowodów sąd uniewinnił lekarza od zarzuty brutalnego gwałtu, o co oskarżała go uprowadzona dziewczyna. Prasa już nazwała go „szwedzkim Fritzlem”

Martin Peter Trenneborg przyznał się do uprowadzenia młodej kobiety. Przed sądem zaprzeczał jednak, jakoby ją zgwałcił. Potwierdził natomiast, że chciał przetrzymywać ją latami jako swoją dziewczynę.

Swój bunkier zaczął budować już sześć lat temu. Był światło i dźwiękoszczelny. Prowadziły do niego metalowe drzwi. Z zewnątrz mężczyzna obłożył go deskami, tak aby nie rzucał się w oczy i przypominał typowe dla Szwecji zabudowania gospodarcze.

38-latek poznał kobietę w Sztokholmie. Udawał Amerykanina. Po kilku randkach, we wrześniu zeszłego roku przyszedł do jej domu z szampanem, kwiatami oraz naszpikowanymi środkiem nasennym truskawkami.

Kiedy kobieta straciła świadomość, założył sobie i swojej ofierze maski brodatego mężczyzny oraz starszej kobiety, posadził dziewczynę na wózku inwalidzkim, i tak dowiózł do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Następnie wywiózł 560 kilometrów dalej, do swojego domu pod Kristianstad na południu Szwecji.

Sześć dni później para wróciła do Sztokholmu po rzeczy osobiste kobiety. W mieszkaniu znaleźli kartkę, na której rodzina informowała o zgłoszeniu policji zaginięcia kobiety. Wtedy mężczyzna wpadł na pomysł, żeby oboje udali się na komisariat. Dziewczyna miała tam zaświadczyć, że wyjechała z nim dobrowolnie.

Policjanci szybko zorientowali się, że coś jest nie tak. Wzięli kobietę na stronę. Dziewczyna załamała się, zaczęła płakać i opowiedziała o swoich przeżyciach. Porywacz został natychmiast zatrzymany.

(j.)