W nocy z piątku na sobotę wybuchły walki między żołnierzami z Armenii i Azerbejdżanu w pobliżu Górskiego Karabachu - ormiańskiej enklawy w Azerbejdżanie. Obie strony obwiniają się o złamanie kruchego rozejmu. Nie ma na razie informacji o ewentualnych ofiarach.
Według agencji AFP walki o "niespotykanej intensywności" rozpoczęły się w nocy i trwały w sobotę.
Źródła wojskowe Górskiego Karabachu poinformowały o strąceniu należącego do Azerbejdżanu śmigłowca i zadaniu "znacznych strat". Azerbejdżan natychmiast zdementował te doniesienia; jak podano, azerskie siły jedynie odpowiedziały na atak strony armeńskiej, a żaden śmigłowiec nie został strącony.
Ministerstwo obrony Armenii w komunikacie oświadczyło, że "wróg, wykorzystując czołgi, artylerię i lotnictwo próbował przekroczyć linie obrony armii Górskiego Karabachu i zająć pozycje taktyczne".
"Wróg został odparty" - podkreślił resort.
Prezydent Rosji Władimir Putin zaapelował w sobotę do stron o natychmiastowe zaprzestanie walk i powściągliwość, aby uniknąć dalszych ofiar - przekazał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Konflikt zbrojny o Górski Karabach wybuchł w 1988 roku, u schyłku ZSRR. Starcia przerodziły się w wojnę między już niepodległymi Armenią a Azerbejdżanem. Wojna pochłonęła 30 tys. ofiar śmiertelnych, były setki tysięcy uchodźców. W 1994 roku podpisano zawieszenie broni. Nieuznawana przez świat, związana z Armenią enklawa formalnie wciąż pozostaje częścią Azerbejdżanu.
Azerbejdżan często grozi przejęciem kontroli nad Górskim Karabachem siłą i inwestuje znaczne środki w umacnianie swej armii. Z kolei Armenia, sprzymierzona z Rosją, ostrzega, że nie pozostanie bierna, jeśli Górski Karabach zostanie zaatakowany.
(j.)