Milicja rozproszyła przy użyciu pałek i gazu łzawiącego uczestników antyrządowej demonstracji w centrum Kijowa - poinformował jeden z organizatorów protestu Sergiej Milniczenko. W czasie brutalnej akcji zostało pobitych co najmniej dwóch obywateli Polski. Jeden z nich to dziennikarz Tomasz Piechal z portalu Eastbook. Drugi, Jacek Zabrocki, jest dyrektorem jednego z polskich koncernów na Ukrainie.
Według Milniczenki, milicja przystąpiła do akcji i zaatakowała demonstrantów o godz. 4.30 (3.30 czasu polskiego). Były to osoby, które pozostały na Placu Niepodległości, na tzw. Euromajdanie, po wczorajszych protestach z udziałem ok. 10 tys. ludzi. Domagali się oni ustąpienia prezydenta Wiktora Janukowycza i postawienia go w stan oskarżenia po tym, jak odmówił on podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Piosenkarka Rusłana, która od kilku dni zagrzewała ze sceny uczestników tej demonstracji powiedziała, że większość pobitych to młodzi ludzie.
Na Majdanie (placu Niepodległości w Kijowie) pobito studentów. Było ich tam około pięciuset. Nie było muzyki. Dzieciaki spały. Przyjechała milicja, zaczęła ich bić. Nogami, do krwi, kopali w plecy. Rozwozimy ich teraz po szpitalach - relacjonowała piosenkarka Rusłana, która od kilku dni zagrzewała ze sceny uczestników demonstracji.
W wyniku ataku ucierpieli znajdujący się wówczas na Majdanie Polacy.
Kiedy zaczęła się pacyfikacja, siedziałem na Majdanie. Miałem na sobie szalik z napisem Polska. Kiedy to zobaczyli "Berkutowcy" usłyszałem okrzyk: "Internacjonał"! i dostałem pałą po głowie. Padłem na ulicę. Ludzie odstawili mnie do ambulansu - relacjonował Zabrocki.
Bito nas bardzo agresywnie, nie zwracając uwagi, że były tam osoby starsze i studenci, a właściwie dzieci. Bito pałkami, z całych sił. Mnie kilka razy uderzono w głowę a kiedy upadłem, byłem na leżąco kopany - powiedział Piechal, dodając: Duża część rannych nie została odwieziona do szpitala, lecz do komisariatu. Ludzie mają połamane ręce, rozbite głowy. Jedna osoba na moich oczach dostała zawału serca.
Polacy zwrócili się o pomoc do konsulatu Polski w Kijowie, gdzie obecnie przebywają.
Przypomnijmy, że protesty zwolenników integracji europejskiej to pokłosie decyzji rządu w Kijowie, który w ubiegłym tygodniu zawiesił przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Porozumienie miało być zawarte na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Jak wyjaśniono, UE nie zaoferowała Ukrainie pomocy finansowej, która pokryłaby koszty pogorszenia relacji handlowych z Moskwą.
Według prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, umowa z Unią podpisana na tym etapie przyniosłaby jego państwu zbyt wiele problemów. Zauważyliśmy, że możemy spodziewać się problemów. Nie zmieniamy kursu, ale chcemy, żeby liczono się z naszymi interesami - powiedział.
(mal)