Trwa przeciąganie liny pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą ws. podpisania umowy stowarzyszeniowej. Nieoficjalny kalendarz UE wyklucza negocjacje z Wiktorem Janukowyczem na szczycie w Wilnie - ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. W Brukseli spotkali się szefowie unijnej dyplomacji, którzy czekają na decyzję Kijowa w sprawie uwolnienia byłej premier Julii Tymoszenko.
Nie podejmiemy decyzji ani zalecającej podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, ani decyzji o jej niepodpisywaniu - mówił szef litewskiej dyplomacji Linas Linkievicius. Jak dowiedziała się nasza korespondentka, kraje Unii chcą osiągnąć kompromis w tym tygodniu, chociaż oficjalnie szwedzki minister Carl Bildt twierdzi: Mamy czas do szczytu w Wilnie.
Nieoficjalnie mówi się, że brak porozumienia w tym tygodniu może oznaczać, że Kijów przeciągnął strunę i wszystko skończy się tak, jak z Serbią, która także chciała grać do ostatniej chwili. Wówczas Niemcy powiedziały "nie" i Belgrad przegrał.
Podpisanie umowy z Serbią zostało odłożone. W dodatku pojawiły się nowe, trudniejsze warunki - ostrzegał unijny dyplomata. Uprzedzałem, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę, bo to oznacza niepewność wyniku - podkreślił natomiast minister Radosław Sikorski.
Ukraińska gra "na ostatnia chwilę", może się więc źle skończyć. Dla Ukrainy kolejna możliwość podpisania umowy pojawiłaby się dopiero za kilka lat, bo po wyborach do europarlamentu UE nabierze innych kształtów.