Zachód domaga się, by Rosja wypełniła postanowienia pokojowe, podpisane przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Zaapelowali o to w imieniu Unii Europejskiej prezydent Francji Nicholas Sarkozy i szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner. Z Białego Domu popłynęło ostrzeżenie, że Rosja złamie warunki porozumienia o rozejmie, jeśli nie zrezygnuje z posterunków na terenie Gruzji.
Na podobnym stanowisku stoi NATO. Sojusz domaga się, by Rosja wycofała swoje wojska na pozycje sprzed kryzysu, czyli 6 sierpnia. Nasz apel zawsze był apelem o całkowite przestrzeganie zawieszenia broni i to się nie zmieniło - oświadczyła rzeczniczka Paktu Północnoatlantyckiego, Carmen Romero.
O okupacji Gruzji przez rosyjskie wojska rozmawiali szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner, amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice i przewodniczący Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie Alexander Stubb. Po konsultacjach Kouchner zwrócił uwagę na trudności w przyjęciu jednoznacznego stanowiska w sprawie Gruzji przez ONZ – Zachód i Rosja nie są w stanie wypracować w tej kwestii porozumienia, co uniemożliwia przyjęcie wspólnej rezolucji.
Rosja potwierdziła w piątek wycofanie swych wojsk z terytorium Gruzji za wyjątkiem obszarów zbuntowanych republik – Abchazji i Osetii Południowej. Rosyjskie oddziały stacjonują jednak wciąż na zachodzie kraju, szczególnie w okolicach portowego miasta Poti. Moskwa ogłosiła, że ma zamiar utrzymać kontrolę nad miastem – to najważniejszy port Gruzji, przepływa przez niego ropa naftowa transportowana z rejonu Morza Kaspijskiego na zachód. Rosjanie przekonują, że porozumienie o rozejmie daje im prawo do utrzymywania na terytorium Gruzji sił pokojowych. Odrzucają oskarżenia Zachodu o łamanie postanowień porozumienia.