Trzynaście osób zostało rannych na zachodzie Turcji w zamachu na policyjny mikrobus. Władze twierdzą, że eksplodował samochód-pułapka. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.
Według prywatnej stacji telewizyjnej NTV, wśród trzynastu rannych tylko trzech to cywile. Pozostałe ofiary wybuchu to policjanci i żołnierze - twierdzi NTV. Z informacji tureckiej agencji prasowej Anatolia, cytującej słowa gubernatora prowincji Izmir Cahita Kiraca, wynika, że eksplodował samochód-pułapka.
Bomba wybuchła, gdy obok przejeżdżał mikrobus; ładunek został zdalnie zdetonowany. Z pobliskich domów powypadały szyby. Zamachu dokonano w dzielnicy Konak, niedaleko kompleksu budynków, zamieszkanych głównie przez policyjne i wojskowe rodziny.
W przeszłości w Izmirze dochodziło do ataków na tureckich policjantów i żołnierzy. Od lat terrorystyczną wojnę z władzami prowadzą tam Kurdowie, walczący o autonomię Kurdystanu na południowym wschodzie Turcji. Ankara obarcza PKK odpowiedzialnością za śmierć co najmniej 40 tysięcy ludzi.
Dwa dni temu zamachowiec samobójca zdetonował bombę w miejscowości Mersin na południu Turcji, zabijając siebie i raniąc dwunastu policjantów. Na razie nie wiadomo, kto odpowiada za ten atak.