"Dziękuję jeszcze raz przywódcom naszych partii, szefom frakcji i wszystkim deputowanym. Dziękuję każdemu tureckiemu obywatelowi, który wyszedł na ulicę, by bronić demokracji. Jestem tak dumny, że należę do tego narodu" - powiedział premier Turcji Binali Yildirim po tym, jak w nocy z piątku na sobotę doszło do nieudanej próby wojskowego zamachu stanu. Zbuntowanym żołnierzom przeciwstawiły się lojalne wobec rządu siły i tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice Ankary i Stambułu. Zginęło co najmniej 265 osób.

"Dziękuję jeszcze raz przywódcom naszych partii, szefom frakcji i wszystkim deputowanym. Dziękuję każdemu tureckiemu obywatelowi, który wyszedł na ulicę, by bronić demokracji. Jestem tak dumny, że należę do tego narodu" - powiedział premier Turcji Binali Yildirim po tym, jak w nocy z piątku na sobotę doszło do nieudanej próby wojskowego zamachu stanu. Zbuntowanym żołnierzom przeciwstawiły się lojalne wobec rządu siły i tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice Ankary i Stambułu. Zginęło co najmniej 265 osób.
W nocy z piątku na sobotę w Turcji doszło do nieudanej próby wojskowego zamachu stanu /STEPHANIE LECOCQ /PAP/EPA

Według premiera Turcji uczestnicy puczu nie byli żołnierzami, lecz terrorystami, którzy wzięli sobie za cel parlament.

Kemal Kilicdaroglu, przywódca będącej głównym tureckim ugrupowaniem opozycyjnym świeckiej Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP), oświadczył w swym wystąpieniu, że fiasko puczu zbliżyło partie polityczne do wspólnego stanowiska w sprawie ulepszenia demokracji.

W odczytanym w parlamencie wspólnym oświadczeniu cztery główne tureckie partie polityczne potępiły próbę puczu zaznaczając, że ich postawa ma decydujące znaczenie dla obrony demokracji.

Przed rozpoczęciem obrad deputowani zastygli na chwilę w ciszy, czcząc pamięć ofiar puczu, a następnie odśpiewali hymn narodowy. Przybyły premier Yildirim został powitany aplauzem.
W sobotę wieczorem budynek parlamentu doznał znacznych uszkodzeń w rezultacie dokonanych przez uczestników puczu bombardowań lotniczych.

Przed rozpoczęciem posiedzenia przed parlamentem zgromadziły się setki demonstrantów, powiewających tureckimi flagami.

Bunt wojskowych: Myśliwce nad Ankarą, zamknięty most w Stambule

Wieczorem w piątek wojsko zamknęło mosty na Bosforze w Stambule, a nad Ankarą pojawiły się myśliwce. Chwilę później premier Turcji Binali Yildirim powiedział, że w kraju doszło do nielegalnej próby przejęcia władzy przez część wojska. Następnie telewizja publiczna TRT nadała komunikat, że władzę w kraju przejęła "Rada Pokoju", w celu "zapewnienia i wprowadzenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw człowieka i swobód".

Wstrzymano loty na międzynarodowym lotnisku im. Ataturka w Stambule. Na ulicach Ankary i Stambułu pojawiły się czołgi, na niebie nisko latały śmigłowce. Zbombardowany został m.in. gmach parlamentu, zaatakowano dowództwa wojsk, policji i służb specjalnych. Puczyści zatrzymali m.in. szefa sztabu generalnego, weszli do redakcji prasowych i telewizyjnych, a także siedzib rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.

Doszło do krwawych starć z udziałem zbuntowanych oddziałów z jednej strony, a z drugiej - żołnierzy i funkcjonariuszy policji wiernych rządowi, oraz dziesiątek tysięcy Turków, którzy wyszli na ulice z flagami. Według źródeł rządowych zginęło co najmniej 265 osób, a 1440 zostało rannych.

Erdogan potępił zamach jako "zdradę" i wezwał naród do wyjścia na ulice

Przebywający na urlopie w Marmaris na zachodzie kraju prezydent Recep Tayyip Erdogan udzielił wywiadu w telewizji z użyciem smartfona. Potępił zamach jako "zdradę" i wezwał naród do przeciwstawienia się puczowi i wyjścia na ulice. Po północy wylądował w Stambule, witany przez tłumy na lotnisku, nad którym kontrolę z powrotem przejęły siły wierne rządowi. Erdogan poinformował o wprowadzeniu stanu wojennego i godziny policyjnej. O inspirowanie przewrotu oskarżył swojego wroga numer 1 - imama Fethullaha Gulena przebywającego na emigracji w USA. On sam odrzucił te oskarżenia i potępił pucz.

Żołnierze, którzy brali udział w zamachu stanu, w nocy zaczęli składać broń, a siły prorządowe zaczęły przejmować kluczowe budynki i mosty na Bosforze, ale sporadyczne strzały w Stambule i Ankarze słychać było jeszcze w sobotę rano. W bazie lotniczej pod Ankarą uwolniono szefa sztabu armii tureckiej, generała Hulusiego Akara, ale jego obowiązki przejął generał Umit Dundar. Bosfor otwarto z powrotem dla ruchu tankowców, stopniowo wznowiono ruch na lotnisku w Stambule, ale wiele połączeń pozostało odwołanych, w tym z Rosją i USA.

Część przewoźników utrzymało natomiast połączenia z nadmorskimi kurortami, gdzie sytuacja była spokojna. Łącznie w Turcji przebywa obecnie ok. 9-10 tys. polskich turystów. Z informacji, jakie posiada polskie MSZ, wynika, że żaden z nich nie ucierpiał, ale resort kategorycznie odradza wszelkie podróże do tego kraju do czasu ustabilizowania sytuacji.

Aresztowania po nieudanym puczu

W związku z nieudanym wojskowym puczem tureckie władze nakazały w sobotę aresztowanie 2745 sędziów i prokuratorów - poinformowała prywatna turecka telewizja NTV. Wcześniej podała ona, że Wysoka Rada Sędziów i Prokuratorów (HSYK) usunęła wszystkie te osoby z zajmowanych stanowisk.

Zwolniono także pięciu członków HSYK - poinformowała turecka państwowa agencja prasowa Anatolia. Licząca 22 osoby HSYK jest organem dyscyplinarnym tureckiego wymiaru sprawiedliwości. 

Erdogan rozesłał w sobotę SMS-y na wszystkie telefony komórkowe w Turcji, wzywając obywateli, aby "stanęli w obronie" demokracji i pokoju. Oskarżył spiskowców o to, że mieli zamiar go zabić. Zapłacą wysoką cenę za to, co się stało - oświadczył.

Jak na bunt wojska zareagowali światowi przywódcy?

Prezydent Andrzej Duda wyraził nadzieję na jak najszybszą normalizację sytuacji w Turcji i zwycięstwo demokracji. Zwrócił też uwagę na liczbę ofiar śmiertelnych. To przede wszystkim ludzie próbowali zatrzymać wojska, które się zbuntowały - mówił.

Prezydent USA Barack Obama i przebywający w Europie sekretarz stanu John Kerry rozmawiali telefonicznie i wyrazili poparcie dla wybranego w drodze wyborów rządu Turcji. Obaj wezwali też strony konfliktu do powściągliwości, unikania przemocy i rozlewu krwi.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaapelował najpierw o "pełne respektowanie" tureckiej konstytucji i instytucji demokratycznych, potem z zadowoleniem powitał "silne wsparcie demokracji", zamanifestowane przez tureckie społeczeństwo.

Unia Europejska apelowała o "szybki powrót ładu konstytucyjnego w Turcji". Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk podkreślił, że trudności w kraju nie mogą być rozwiązywane przy użyciu broni.

UE całkowicie popiera wybrany w Turcji demokratycznie rząd, instytucje i państwo prawa - napisali we wspólnym komunikacie Tusk, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, którzy uczestniczyli w szczycie przywódców Azji i Europy w stolicy Mongolii, Ułan Bator.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel ostro skrytykowała turecką armię za próbę dokonania zamachu stanu, ale zaapelowała równocześnie do prezydenta Erdogana o przestrzeganie praworządności w postępowaniu przeciwko odpowiedzialnym za pucz. Powiedziała, że będzie to dla tureckiego państwa "test na praworządność".

Premier Beata Szydło rozmawiała z Merkel o Turcji na marginesie szczytu w Ułan Bator. Po powrocie do kraju bezpośrednio z lotniska premier udała się do KPRM na konsultacje na temat sytuacji w Turcji z szefami resortów spraw wewnętrznych i administracji oraz spraw zagranicznych, a także z koordynatorem służb specjalnych.

Szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault napisał w oświadczeniu, że Paryż potępia próbę przewrotu i ma nadzieję, że "turecka demokracja wyjdzie z niej wzmocniona".

Nowy minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Boris Johnson rozmawiał ze swym tureckim odpowiednikiem Mevlutem Cavusoglu i wyraził wsparcie dla "demokratycznie wybranego rządu i instytucji".

Rosyjskie MSZ wyraziło zaniepokojenie wydarzeniami w Turcji, wzywając władze i naród do uregulowania sytuacji bez stosowania przemocy i "do respektowania ładu konstytucyjnego".

Turecki śmigłowiec wojskowy wylądował w sobotę na lotnisku w Aleksandrupolis, na północy Grecji. Ośmiu mężczyzn znajdujących się na pokładzie poprosiło o azyl. Zostali oni aresztowani a tureckie MSZ zażądało ich wydania. 

(mal)