Donald Trump powiedział, że ewentualne uwięzienie lub areszt domowy nie stanowią dla niego problemu, jednak - jak podkreślił były prezydent USA - amerykańskiej opinii publicznej będzie trudno to zaakceptować.

Myślę, że dla społeczeństwa byłoby to trudne do zaakceptowania. W pewnym momencie dochodzi do "punktu krytycznego" - mówił republikanin w wywiadzie dla stacji Fox News. Nie wyjaśnił, co może się jego zdaniem wydarzyć, jeśli zapalny punkt zostanie osiągnięty. 

Ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała byłego prezydenta winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej 2016 roku na temat ich rzekomego stosunku seksualnego. Trump nie przyznaje się do zarzutów. 

O wymiarze kary zdecyduje 11 lipca sędzia Juan Merchan. Nastąpi to cztery dni przed konwencją republikanów mającą formalnie wybrać swojego kandydata do Białego Domu. W listopadowych wyborach zmierzy się on z prezydentem demokratów Joe Bidenem. 

Współprzewodnicząca Komitetu Krajowego Republikanów (RNC) Lara Trump (synowa Donalda Trumpa) pytana przez CNN, co powinni zrobić zwolennicy byłego prezydenta, gdyby trafił do więzienia, odparła: Cóż, zrobią to, co robili od początku, czyli zachowają spokój i zaprotestują 5 listopada przy urnach wyborczych. Nie pozostaje nic innego, jak tylko głośno i wyraźnie wyrazić swój głos i sprzeciw. 

70 milionów dolarów w ciągu 48 godzin

Reuters zauważył, że Trump wykorzystał decyzję sędziów przysięgłych do wzmożenia wysiłków w celu zbierania funduszy wyborczych. RNC i zespół Trumpa zgromadziły łącznie 70 milionów dolarów w ciągu 48 godzin po werdykcie. W żaden inny sposób nie próbował zmobilizować swoich zwolenników, w przeciwieństwie do komentarzy po porażce z Bidenem w głosowaniu 2020 roku. Nastąpił wówczas atak jego zwolenników 6 stycznia 2021 roku na obiekty Kongresu Stanów Zjednoczonych.