Niespełna 9 miesięcy po zaginięciu odnaleziono szczątki 2,5-letniego Emile’a Soleila. Dziecka poszukiwano od lipca ub. roku. Chłopczyk ostatni raz widziany był w maleńkiej wiosce Haut-Vernet we francuskich Alpach. Los chłopca pozostawał nieznany aż do niedzieli. Kości dziecka znalazła turystka, która wybrała się w góry. Szczątki były w miejscu, które wcześniej zostało już dokładnie przeszukane.

Policjanci muszą teraz wyjaśnić, czy Emile zmarł w wyniku wypadku, czy też padł ofiarą zbrodni.

Szczątki dziecka znaleziono ponad kilometr od miejsca, gdzie malec był widziany po raz ostatni. Stało się to zaledwie dwa dni po tym, jak francuska policja wznowiła przeszukiwanie terenu.

Zaginięcie Emile'a zszokowało całą Francję

W lipcu ub. roku mały Emile przebywał na wakacjach w domu dziadków w Haut-Vernet. W tej alpejskiej wiosce żyje zaledwie 25 osób. W chwili zaginięcia chłopca jego rodziców nie było na miejscu.

Ostatni raz chłopca widziano o 17:15 8 lipca ub. roku. Dwóch sąsiadów zeznało, że widziało, jak malec gdzieś idzie, ale potem "stracili go z oczu".

Wkrótce zaniepokojona babcia zgłosiła zaginięcie Emile’a. Ruszyły zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Brała w nich udział nie tylko policja z psami, ale także setki osób, które chciały pomóc odnaleźć malca.

Informacja o zniknięciu chłopczyka zszokowała w ubiegłym roku całą Francję. W mediach pojawiały się liczne spekulacje nt. tego, co mogło się stać - czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też np. dziecko zostało porwane.

Rozpaczliwy apel rodziców

Rodzice Emile’a przyznawali, że boją się najgorszego. Cały czas jednak podkreślali, że liczą na to, iż ich syn żyje.

W listopadzie matka Emile’a wystąpiła publicznie z okazji jego trzecich urodzin. Błagała, by jeśli chłopiec żyje, wrócił bezpiecznie do domu. Nie wykluczyła też, że jej syn jest martwy. W takim przypadku prosiła o to, by móc go pochować.

Dlaczego wcześniej nikt nie znalazł kości chłopca?

W czwartek śledczy wrócili do wioski. Przesłuchiwali 17 osób, w tym członków rodziny chłopca i ich sąsiadów. Chcieli odtworzyć ostatnie chwile przed zniknięciem 2,5-latka.

Zaledwie dwa dni później przypadkowa turystka znalazła kości w miejscu, które wielokrotnie było przeszukiwane przez policję, śmigłowiec z kamerą termowizyjną i lokalnych mieszkańców. W niedzielę, po zbadaniu DNA, przekazano, że to szczątki Emile’a.

"Obawialiśmy się, że przyjdzie moment, gdy zostanie przekazana nam tam straszna wiadomość. Teraz jest czas na żałobę, kontemplację i modlitwę" - napisali w oświadczeniu rodzice chłopca.

Policja ustala teraz, dlaczego wcześniej nie znaleziono szczątków chłopca. Według ostatnich informacji kości znajdowały się w miejscu trudnodostępnym.

Rzeczniczka żandarmerii Marie-Laure Pezant powiedziała, że kości mogły zostać tam umieszczone zarówno przez człowieka, jak i przez zwierzę. Mogły się tam także znaleźć w wyniku zmieniających się warunków pogodowych.