Katastrofa prywatnego austriackiego samolotu Cessna 551, lecącego z Hiszpanii do Niemiec. Maszyna nie wylądowała w Kolonii i kontynuowała lot na północny-wschód. Zgodnie z danymi z transpondera, po prawie pięciu godzinach w powietrzu samolot wpadł do Morza Bałtyckiego. Niemiecki "Bild" donosi, że na pokładzie znajdowały się cztery osoby.
Prywatna austriacka Cessna 551 o numerze lotu OE-FGR, która tuż przed godz. 15:00 czasu polskiego wystartowała z lotniska Jerez w południowo-zachodniej Hiszpanii, miała wylądować w niemieckiej Kolonii.
Tak się jednak nie stało. Jak poinformował niemiecki "Bild", krótko po starcie maszyna zgłosiła problemy z ciśnieniem w kabinie pilotów. Kontakt urwał się chwilę po opuszczeniu Półwyspu Iberyjskiego.
Samolot nie wylądował w Kolonii, ale kontynuował lot na północny-wschód, w stronę Skandynawii. Piloci nie odpowiadali na wezwania wieży kontroli lotów, dlatego z bazy Luftwaffe w mieście Rostock poderwał się myśliwiec Eurofighter Typhoon. Pilotowi nie udało się jednak nawiązać kontaktu z maszyną.
Krótko po wejściu w przestrzeń powietrzną Danii, do eskorty maszyny wysłany został duński myśliwiec F-16. Również i tym razem nie udało się nawiązać kontaktu z Cessną. Co ciekawe, pilot myśliwca nie dostrzegł nikogo w kokpicie.
Około godziny 19:45 czasu polskiego, zgodnie z danymi z transpondera, maszyna gwałtownie zaczęła się obniżać. Chwilę później runęła do Morza Bałtyckiego, kilkanaście kilometrów od łotewskiej Windawy.