Szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere porównał lewicowych zadymiarzy odpowiedzialnych za burdy podczas szczytu G20 w Hamburgu z neonazistami i islamskimi terrorystami. Minister sprawiedliwości Heilo Maas proponuje utworzenie europejskiej kartoteki ekstremistów.
To nie byli demonstranci. To byli przestępcy z Niemiec i Europy siejący chaos bez zahamowań, którzy atakowali ludzi, plądrowali i podpalali - powiedział de Maiziere w poniedziałek w Berlinie.
Uczestnicy zamieszek nie byli - mówił minister - przeciwnikami G20, jak się ich nazywa w środowisku lewicowym. Są oni godnymi pogardy przestępczymi ekstremistami, tak samo jak neonaziści i islamscy terroryści - powiedział de Maiziere. Ten, kto rzuca w policjantów płytami chodnikowymi, jest winny próby morderstwa - dodał szef resortu spraw wewnętrznych.
Minister podkreślił, że w niemieckich miastach - ani w Hamburgu, ani w Berlinie - nie mogą istnieć "tolerowane (przez władze) obszary schronienia dla ekstremistów".
De Maiziere zwrócił uwagę, że ponad stu uczestników zamieszek to osoby z zagranicy. Kilkuset podejrzanych osób zawrócono z granicy - dodał. Szef MSW powiedział, że oczekuje od wymiaru sprawiedliwości surowego ukarania winnych.
Zaznaczył, że także w przyszłości szczyty tego rodzaju będą organizowane w dużych miastach. Każda inna decyzja oznaczałaby kapitulację państwa prawa (wobec ekstremistów) - tłumaczył.
De Maiziere poparł propozycję swojego kolegi z rządu, ministra sprawiedliwości Heiko Maassa, który opowiedział się za powstaniem europejskiej kartoteki ekstremistów dostępnej dla władz krajów UE.
Nie mamy wystarczającej bazy danych w Europie - powiedział Maass.
De Maiziere zastrzegł, że warunkiem powstania takiej kartoteki jest uzgodnienie przez wszystkie kraje definicji ekstremisty.
Hamburska CDU zarzuca rządzącym Hamburgiem SPD i Zielonym zbagatelizowanie niebezpieczeństwa zamieszek i wzywa Scholza do ustąpienia.
W starciach z uczestnikami skrajnie lewicowego "czarnego bloku" oraz innymi zadymiarzami podczas szczytu G20 rannych zostało 476 funkcjonariuszy. Liczba rannych demonstrantów, który w większości odmawiali przyjęcia pomocy lekarskiej, nie jest znana.
W sumie do pilnowania porządku i bezpieczeństwa na ulicach Hamburga podczas szczytu, który odbył się w piątek i sobotę, zmobilizowano ponad 20 tysięcy policjantów. W nocy z piątku na sobotę w hamburskiej dzielnicy Schanzenviertel tłum przez kilka godzin demolował i plądrował sklepy, budował i podpalał barykady uliczne i atakował policjantów.
(łł)